-Will zrób coś on ją zabije-krzyknęlam gdy zobaczyłam co się dzieje z Lyką.
-Dobra ale co niby?-odpowiedział. -Nie ważne-powiedziałam i rzuciłam się na wilka wywołując ogień. Odepchnęłam go od Lyki a potem już, z pełną wściekłoscią atakowałam wilka z całych sił. Ten oczywiscie napierał na mnie , a wokoło tryskała energia. Walczyłam z zajadłością tak jakaby od tego zależało moje życie (pomijając , że była to właśnie walka na śmierć i życie, bo napastnik był potężny), moja szybkość wzrosła i co dziwniejsze siła ataku też. Teraz byłam pewna, ze wygram, ale wtedy własnie, zauwazyłam, że Will zemdlał. Kiedy to do mnie dotarło zagotowało się we mnie. Teraz gdyby ktoś chciał mnie powstrzymac, nie udało by mu się to bo własnie moja równowaga zniknęła i rzuciłam sie wilkowi do gardła. Wtedy on zadał mi potęzny cios w pierś. Odepchnieta i mocno ranna, rzuciłam sie na niego znowu. Wtedy nie zdołał już zareagowac i chwyciłam go z całek siły za gardło. Zaczął się miotać, ale ja nie puszczałam. W końcu brakło mu powietrza i upadł, a ja trzymałam go jeszcze przez moment by miec pewność , że nie żyje.Gdy już od niego odeszła, poczułam ogromny bół. To rana na piersi z której lała się krew. Postanowiłam jednak wytryymać. Podniosłam kwiat wiecznego szczęścia i doczołgałam się do wody. Zanurzyłam w niej jego korzenie, a kwiat - znowu zaczął tak jakby nabierać sił. Spojrzałam sie w kierunku Lyki, złapała własnie oddech, spojrzałam w strone Will'a własnie sie podnosił, najwyraźniej, nie zdążyli odejść z tego świata. Skierowałam wzrok na wodę w której bylam zanurzona w połowie. Była zabarwiona na czerwono od mojej krwi. Straciłam tyle krwi, że już nie miałam siły za bardzo ustać - upadłam, na ziemię i straciłam przytomność. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz