Patrzyłam Tawaret ( czasem nazywa ją się Tauret) normalnie. Już chyba dziś mnie nic nie ździwi.
-Witaj Tawaret.- uśmiechnęłam się do niej
-Witaj Nut jak dawno cię nie widziałam- powiedziała i objęłyśmy się.
-To wy się znacie?- ździwiła się Luna
- Tak i to od bardzo dawna- odpowiedziała Tauret.
-Co tam u ciebie i Besa?I co tutaj robisz?- zapytałam a Tawaret zachichotała i zaczerwieniła się.
-U nas jest dobrze, przyszłam zaopiekować się tą wilczycą. Jest w ciąży a cały czas jest narażona na niebezpieczeństwo.
-Tak jakoś mi się zdarza- powiedziała Luna
Tawaret podeszła do Lyki i zaczęła wymawiać nad nią zaklęcia. Czekałam i patrzyłam jak to robi. Może w końcu uda jej się zapieczętować Lykę tak żeby nie nawiedzały ją duchy.
Tauret skończyła i spojrzała smutnym wzrokiem na Lune.
-Przykro mi kochanie ale nie udało mi się jej całkowicie wyleczyć
(dokończ Luna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz