-Jak to co? o co chodzi?- Lyka próbowała wstać alę ją uspokoiłam.
-Spokojnie Lyka. Uspokój się. Nie myśl teraz o tym, odpocznij, musisz się zdrzemnąć- powiedziałam do niej.
-Ale ja...
-Lyka jeśli się nie uspokoisz, nie zatamuję ci krwotoku i zmarnujesz zbyt wiele krwi- skarciła ją Kate zajmująca się zawijaniem ją w bandarz.
Lyka mruknęła coś pod nosem i położyła się. Ja wyszłam i po chwili zaczęłam rozmawiać ze swoim ojcem.
-Czemu to zrobiłeś wiesz że będzie musiała teraz zmienić ścieżkę z Ozyrysa na ciebie. Wątpię by mój syn był tym zachwycony.
-Teraz będę miał cię na oku kochani.
-Jestem już dorosła od bardzo, bardzo dawna !
-Nie jestem co do tego przkonony.
Mój ojciec zaczynał mnie denerwować. Za moimi plecami zebrały się chmury burzowe i trzasnęły pioruny.
-Okej, okej. No już idę ale daj Lyce ten naszyjnik pomoże choć trochę odstraszać złe duchy. I opanować jej moce. Wzięłam od niego naszyjnik a widmowa postać Szu rozwiała się jakby był z lśniącego piasku.
Naszyjnik był skromny, ale delikatny jak powietrze wyglądał tak :
Po swoich krótkich rozmyśleniach weszłam do jaskini. Nie dałam Lyce od razu naszyjnika, musiałam jeszcze pogadać z nią i Ozyrysem .
(dokończ Lyka lub Kate lub Luna )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz