Było
wspaniale. Oglądaliśmy świetliki i gwiazdy. Gdy nagle pojawiło się
ludzkie dziecko. To oznaczało, że jego rodzice też są w pobliżu, a to
było niebezpieczne.
- Co powinniśmy z nim zrobić? – szepnęłam zaniepokojona.
- Może powinniśmy go „podrzucić jego rodzicom? – spytał niepewnie. W jego głosie również wyczuwałam niepokój. Kiwnęłam głową na zgodę i powoli zaszłam z drzewa. Renixter szedł tuż za mną. Ukryliśmy się w krzakach i obserwowaliśmy malucha. Spojrzeliśmy po sobie i powoli wyszliśmy zza krzaków. Dzieckiem okazał się chłopiec z blond loczkami. Przypatrywał się nam z ciekawością. Podbiegł do nas śmiejąc się, a my natychmiast zaczęliśmy odskakiwać. Ganiał nas, aż się wywrócił i zaczął płakać. Wyczarowywaliśmy wodne zwierzątka i mały od razu zaczął je obserwować z zachwytem. Po minucie schwycił w dłonie małą podobiznę wilka, a
ona od razu zamieniła się z powrotem w wodę. Cofaliśmy się, a on szedł za nami, a raczej za naszymi zwierzętami. Powoli posuwaliśmy się na granicę naszego terytorium. Nagle rozległy się krzyki i nawoływania ludzi.
- Pewnie to jego rodzice. – powiedziałam i spojrzałam na Renixtera. Kiwnął głową. Sprawiliśmy, że zwierzątka zniknęły, a ja pokazałam się małemu i zaczęłam go wabić w kierunek dwunogów. Chłopiec złapał mnie za ogon i szedł za mną. Wszystko we mnie krzyczało „Uciekaj! Wyrwij się i wiej jak najdalej!!” Każda komórka w moim ciele drżała od przeczucia niebezpieczeństwa. U mego boku pojawił się Renixter i razem prowadziliśmy małego. Po chwili zobaczyliśmy dwunogi. Było ich około pięciu, w tym jedna kobieta, która płakała. Pozostali to mężczyźni, w dodatku uzbrojeni. Najeżyłam się cała. Mały zaczął piszczeć i wołać. Wtedy mnie zobaczyli. Renixter jeszcze wtapiał się w tło krzaków, ale ja z białym futrem byłam widoczna jak na talerzu. Jeden chłopiec puścił mój ogon i pobiegł do matki, ale mężczyźni wciąż na mnie patrzyli. Zaczęłam się powoli wycofywać, lecz w przeciwnym kierunku do watahy, by jej nie znaleźli. Nagle rozległ się huk, a ja poczułam przerażający ból w klatce piersiowej. Zemdlałam słysząc warkot Renixtera.
<Renixter dokończ>
- Co powinniśmy z nim zrobić? – szepnęłam zaniepokojona.
- Może powinniśmy go „podrzucić jego rodzicom? – spytał niepewnie. W jego głosie również wyczuwałam niepokój. Kiwnęłam głową na zgodę i powoli zaszłam z drzewa. Renixter szedł tuż za mną. Ukryliśmy się w krzakach i obserwowaliśmy malucha. Spojrzeliśmy po sobie i powoli wyszliśmy zza krzaków. Dzieckiem okazał się chłopiec z blond loczkami. Przypatrywał się nam z ciekawością. Podbiegł do nas śmiejąc się, a my natychmiast zaczęliśmy odskakiwać. Ganiał nas, aż się wywrócił i zaczął płakać. Wyczarowywaliśmy wodne zwierzątka i mały od razu zaczął je obserwować z zachwytem. Po minucie schwycił w dłonie małą podobiznę wilka, a
ona od razu zamieniła się z powrotem w wodę. Cofaliśmy się, a on szedł za nami, a raczej za naszymi zwierzętami. Powoli posuwaliśmy się na granicę naszego terytorium. Nagle rozległy się krzyki i nawoływania ludzi.
- Pewnie to jego rodzice. – powiedziałam i spojrzałam na Renixtera. Kiwnął głową. Sprawiliśmy, że zwierzątka zniknęły, a ja pokazałam się małemu i zaczęłam go wabić w kierunek dwunogów. Chłopiec złapał mnie za ogon i szedł za mną. Wszystko we mnie krzyczało „Uciekaj! Wyrwij się i wiej jak najdalej!!” Każda komórka w moim ciele drżała od przeczucia niebezpieczeństwa. U mego boku pojawił się Renixter i razem prowadziliśmy małego. Po chwili zobaczyliśmy dwunogi. Było ich około pięciu, w tym jedna kobieta, która płakała. Pozostali to mężczyźni, w dodatku uzbrojeni. Najeżyłam się cała. Mały zaczął piszczeć i wołać. Wtedy mnie zobaczyli. Renixter jeszcze wtapiał się w tło krzaków, ale ja z białym futrem byłam widoczna jak na talerzu. Jeden chłopiec puścił mój ogon i pobiegł do matki, ale mężczyźni wciąż na mnie patrzyli. Zaczęłam się powoli wycofywać, lecz w przeciwnym kierunku do watahy, by jej nie znaleźli. Nagle rozległ się huk, a ja poczułam przerażający ból w klatce piersiowej. Zemdlałam słysząc warkot Renixtera.
<Renixter dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz