Patrzyłyśmy na niebo. Już robiło się późno. ja nadal myślałam o tym że wylko tutaj mozemy się spotykać. Powoli wstałam i rozprostowałam się. Mieliśmy się tutaj spotkac jutro o w południe. Ale dzień się jeszcze nie kończył. Rozmwialiśmy o watasze. Mówiłam jej że od Lyki się dowiedziłam że wilki watsze są tu fajne. Ona jednak mnie uprzedziła że zalezy jak dla kogo. Ja śmiałam się z jej wojowniczości. Nagle usłyszłam szelest zza krzaka spojrzłam w tą stronę. Nagle wyskoczył krolik a za nim wilk. Ustawiłam się do ataku. Wilk ustał zdziwiony. Popatrzałam na niego i delikatnie ustąpiłam z atakiem. On usmiechnął się i rzucił się na mnie. Soney obroniła mnie a z powietrza przyleciały feniksy. Ja wstałam i otrząsnęłam się. Gdy wilk zobaczył wszystkich przestraszył się i uciekł. Zaczeliśmy się śmiać. Feniksy zaczęły się znów bawić a ja i Soney smiałyśmy się zcałej tej sytuacji. Zaczęłam mówić:
-Wiesz Soney choć dziwnie bedzie że w watasze musimyu się zachowywac jak byśmy się nie znały ale mi to nie przeszkadza.
-Naprawde?
-No jasne że tak. Choć powiem że poczekaj musze dogonic tego wilka i jego się zapytać .
Ona uśmiechnęła sie a ja ją pociągnełam za sobą. Zobaczymy świat. Zawołam feniksy weszłyśmy na nie i poleciałyśmy.
(prosze dokończ Soney)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz