środa, 21 listopada 2012

Od Ruby

Biegłam. Biegłam przez... bardzo długo.
Ja, córka pary alfa... Musiałam odejść. Kilka wilków w mojej starej watasze zaczęło się buntować i... w mgnieniu oka dołączyło do nich całe stado. Rodzice, by uratować mi życie kazali mi biec... Uciekać jak najszybciej i nigdy nie wracać.

****
Rok później
****

Przemierzałam spokojnie las do którego doprowadził mnie dawno już zapomniany trop. Trop wilków. Wyglądało na to, że nie daleko znajduje się jakaś wataha.
Czyżby to dziś miał nastąpić ten dzień? dzień, w którym mój los miał się odmienić? To było zbyt piękne by mogło być prawdziwe, ale mimo to zdecydowałam się na przyśpieszenie tępa.
Las przepełniony był zapachem leśnych kwiatów. Równie dobrze mogłabym teraz powolutku kroczyć wśród łąk, tarzać się w nich, śmiać się na cały głos... Ale teraz znałam swój cel. Odnaleźć dom.
"Po co się śpieszysz? Wataha nie zniknie."- przemknęła mi przez głowę myśl.
Po prostu nie mogłam się doczekać! Poznać nowych przyjaciół, nową rodzinę... W końcu dobiegł do mnie cichy szum wody... Zaciekawiona ruszyłam jego śladem, który, jak się okazało, doprowadził mnie do wodospadu. Przyłożyłam usta do krystalicznie czystej wody.
"Przybądź tuuu..."- usłyszałam cichy szept jakby... z wnętrze mojej głowy...
Zakrztusiłam się wodą i odkaszlnęłam.
"Przybądź do mnie Ruby"
- Ki-kim jesteś?- to jedyne pytanie które wymyśliłam.
"Ciiiiicho!.. Bo cię ussssłysssszą..."
- Ale kto?- ściszyłam głos.
"Ciiiiiiii źźźźźliiiii"
Zamyśliłam się. Jacy źli? Co to miało znaczyć? Ten GŁOS był cichy i... Jakby syczący? To chyba najlepsze określenie... ale mówi to samo za siebie, że nie budził on zaufania....
- Gdzie jesteś?- spytałam w końcu.
"Zamknij oczy, a znajjjdziessssz siiiię tam gdzzzie jjja..."
Brzmiało to niewiarygodnie, ale po chwili zastanowienia wykonałam polecenie.
Zakręciło mi się w glowie i gdy znów spojrzałam przed siebię zrozumiałam, że nie zostałam oszukana.
Znajdowałam się teraz w... Jakiejś jaskini w która aż błyszczała od... Kryształów? Chyba tak...
- Gdzie jesteś?- zawołałam i... odwróciłam się.
Stałam przed ogromnym wężem.
Zasyczał i ukazał swój rozdwojony język.
"Ty jesteś tą wybraną..."- znów ten głos.
Złoty wąż cofnął głowę i nagle... rzucił się na mnie.
Zamknęłam oczy.
****
Nic nie widziałam... Nie wiedziałam nawet gdzie góra, a gdzie dół! Wiedziałam, tylko, że ktoś mnie niósł.
- Co... co mi jest?- odezwałam się.
- Nie... Nic nie mów...- usłyszałam spokojny głos jakiejś samicy- Jestem Nut.
- Nut?...- przerwałam jej słabym głosem.
- Tak, ale... Już nic nie mów. A co ci się stało? W łapę ukąsił cię Apopisa. Aż cud, że jeszcze żyjesz.
Uniosłam łapę i otworzyłam oczy. Jak przez mgłę ujrzałam rząd małych, cienkich jak igły dziurek, ułożonych w półkole.

< Nut? Nie chcę umierać!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz