-Co ty...- zaczęła Neferet.
Ja wbiegłem do wo dy i utworzyłem "schody". Odwróciłem głowe.
-Co myślałaś że wbiegnę tak sobie do wody? Nie mowie że nie zrobił bym tego chętnie.-powiedziałem z uniesioną brwą.
Wilczyca wciąż w milczeniu patrzyła się na schody. A ja szybko rzuciłem :
-Kto pierwszy ten lepszy! - i już biegłem w górę
Po chwile Neferet oprzytomniała i wzbiła się w powietrze. Szliśmy łep w łep. Wpiegłem na szczyt dosłownie sekundę przednią.
-Ha! Wygrałem. 2:1- oznajmiłem dumny.
-Bo wystartowałeś pierwszy!- odparła z przekąsem
Wzruszyłem ramionami. Wzięliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy już normalną drogą. Po drodze postanowiliśmy zapolować na jelenia. Oboje wyczuliśmy że gdzieś niedaleko kręci cię jeden jeleń. Wyruszyliśmy. Skradałem się szybko. Za krzaków ujrzałem dorodnego jelenia. Przywołałem wodną mackę owinęła się wokół zwierzęcia zgrabnie i powaliła go. Kiedy miałem skoczyć zatopi w nim gły i oszczędzić mu dalszego cierpienia z powietrza zleciała Neferet i zrobiła to za mnie.
- Ej ja go powaliłem i to ja powinienem to skończyć.
-Hm... ale ja wygrałam 2:2 - powiedziała i uśmiechnęła się.
-Od kiedy oszustwo nazywa się wygraną? - powiedziałem z zawadiackim pół uśmiechem.
-Od kiedy ty to wymyśliłeś.- odparła.
-Hohoho. No charakterek się pokazuję.- powiedziałem.
-To przez ciebie. - powiedziała z uśmiechem.
-A czy ja przeczę? Dobra zanieśmy tego jelenia zanim się zepsuję.- wskazałem na zdobycz.- Pomóż mi go przytachać go do mojej jaskini, mam świetne przyprawy.
Zanieśliśmy go do mnie a ja zaprałem się za przyządzanie naszego obiadu.
-Podano do stołu-powiedziałem do czekającej przy stolę Neferet.
-Jak ładnie pachnie- powiedziała i zamknęła oczy oblizując się.
Na środku stołu z zwykłym talerzu wylądował upolowany jeleń, ale nie zwykły.
- Ty go... upiekłeś? - spytała
-Taaaak uważam że pieczoną są lepsze niż surowe.
Wilczyca z niepewnością oderwała kawałek i spróbowała, od razu oczy jej się rozszerzyły.
-To jet genalne.
-Możesz nie mówić z pełną buzią? - poprosiłem. O nie! Zaczynają mi się ujawniać cechy ze ścieżki Hathor.
Neferet przełknęła.
-Jak to zrobiłeś że to tak super smakuję. Może powinieneś zostać kucharzem!
-Nie to nie zawód dla mnie. A co do smaku, wiesz sporo podróżowałem od dziecka i miałem do czynienia z różnymi watahami.
Zjedliśmy trochę a ja na chwile wstałem.
-Może przynieść coś do picia.- Neferet skineła głową.
Wszedłem do pieczary oddzielaną kotarą. Miałem tam przyprawy picie oraz kocioł i mikstury. Kiedy wziąłem miski niechcący potrąciłem fiolki i kilka z nich wpadło do kotła.
-O NIE!- wykrzyknąłem. Podbiegłem do kociołka.
Zaczął buzować i wydawać dziwne dźwięki. Myślałem że zaraz wybuchnie gdy nagle z zawartość wystrzeliła w górę i z niej ukazała się... sowa .
Wyglądała tak:
Była piękna. Wiedziałem że się boi. Rozglądał sę na wszystkie strony.
-Cii. Nie bój się - powiedziałem do niej.
Podchodziłem do niej gdy za kotary usłyszałem głos Neferet:
-Renixter coś się stało?
-Nie wchodź tu.- powiedziałem pośpiesznie bo miałem złe przeczucie.
Niestety. Zajrzała przez kawałek materiału. Sowa otworzyła szerzej oczy i cofnęła się. Było widać jak szybko oddycha. Naglę wyraz twarzy jej się zmienił. Jakby przypomniała sobie kim jest. Zmrużyła oczy . Zaczęła się świecić i... zmieniać.
Po chwili stał przedemną... PEŁNO WYMIAROWY GRYF!
Tym razem to Neferet się cofnęła i wydała z siebie krzyk. Sowa...Eeee. Gryf. A niech to. Wiec sowo-gryf zaskrzeczał i szedł w kierunku Neferet, patrząc się na nią gniewnie .-Uspokój się!- powiedziałem do sowo-gryfa, ten letko drgnął ale nie przestał iść.
-Przestać Sasza!- zawyłem i tym razem sowo-gryf się zatrzymał.
"Panie... Rex proszę mogę jej stąd przegonić ? Strasznie mnie przestraszyła. "-powiedziała do mnie w myślach.
"Nie. Ona nie zrobiła tego celowo.". Odpowiedziałem jej w myślach.
"Dobrze Rex"- odpowiedziała i z gryfa znów zaczęła się zmieniać z sową. Po tym usiadła mi na ramieniu.
-Renixter t..ta..ta sowa jest straszna.-powiedziała Neferet a Sasza się napuszyła
-Wcale nie jest. Przestraszyła się ciebie.
-Niech ci będzie. A skąd wiesz że nazywa się Sasza?
-Tego akurat nie wiem. Tak jakoś...
(dokończ Neferet )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz