W
czasie wojny jak zawsze miałam najważniejsze zadanie: funkcja lekarza. W
takim zawodzie zawsze coś się dzieje. Czasem spieram się z różnymi,
nieznanymi mi chorobami, ranami. Najważniejsza i najtrudniejsza praca.
Ale dziś nie mogłam się skupić. Nadal myślałam o Goldzie. Myślałam:
- "Gdzie on się niby podział? Po prostu. Afera z ołtarzem i rozpłynął się! Od 39 dni nawet się do mnie nie odezwał i nie odwiedził! Mogłam to przemyśleć! To była szczenięca miłość. Jego obchodzi tylko wyzwanie, walki,bogowie egipscy!" - walnęłam pięścią w kamienny stół i zawyłam z bólu: - Auuuuuuu! Ech! Durny stół! Obiła mi się ręka! Zaczęłam się użalać. Podeszła do mnie Haidi. Pogłaskałam ją po pyszczku. - Oh, kochana, tylko tobie mogę się zwierzyć! - przytuliłam się do niej. - Daj mu szansę. - powiedziała smoczyca. - On ją stracił! - powiedziałam. Musiałam przerwać tą rozmowę bo przyszedł kolejny ranny wilk. C.D.N. (dokończcie za mnie) |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz