Spadałyśmy gdy poczułam jak Fanta mnie łapie. Morlw złapał Soney a mi ulrzyło. Nic nam się nie stało co mnie oradowało. Jednak pazury Fanty wbijały mi się w ramiona. Uśmiechnęłam się do niej krzywo. Feniksy odstawiły nas do jaskin. Najpierw polecieliśmy do jaskini Soney.
-To do zobaczenia-powiedziałam pożegnalnie odprowadzajac ja do środka jaskini
-To do nastepnego spotkania-odparła moja przyjaciółka.
-Wiesz moze jeszcze się spotkamy nieługo
-Na pewno
-To ja lece do jaskini
Wyszłam z jaskini Soney uściskajac ja na koniec. Dreptałam do jaskini a Fanta obok mnie. Zaczęłma się z nia ścigac. bawiłam sie jak dziecko. Brakowało mi już Soney. Byłam z nią zżyta tak jak Fanta i Morlw. Feniksy kochały się tak słodko i wiedziąłm ze moj feniks nie wytrzyma długo bez Morlwa. Były tak zżyte i bardzo lubiły swoje towarzystwo. Bardzo lubiłam obu ich towarzystwo. Morlwbył slodki i miły ale w obronie Soney agresywny. A Fanta też taka była dlatego do siebi pasowali. Myslałm tak idąc do jaskini. Usiadłam na posłaniu. Siedziałm tak myśląc o nastepnych dniach. Nikogo oprucz Soney i Jaspera nie znałam. Musiałm kogoś poznać i powiedziec Lyce o śmierci ojca. Bylo to dla mnie cieżkie pomyśłam wiec żeby na razie jej nie mówić. Było to dla mnie cieżkie wiec wolałam tego uniknac. Fanta położyła się i zasnęła zmeczona ja zrobiłam to samo. Po chwili juz spałm smacznie czekajc na następny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz