Byłam radosna i szczęśliwa jak nigdy. "Czy moze być coś lepszego?" pomyślałam uradowana. Siedzieliśmy w jaskini. Chciałm zrobić sztuczkę wiec niezauważalnie wytworzyłam małe tornado i rozkazałam isc po wode. Po 5 minutach wypełnionych żartami wleciało do jaskini moje tornado. Ustało pomiedzy mną a Whitem. Zaczeliśmy pić i smiac się . Wyglądało to bardzo fajnie ale i śmiesznie. Po chwili tornado znikło ale i woda. Śmialiśmy się z całej sytucji gdy nagle w oknie pojawiła sie głowa Viviego. Przestraszyłam się nie na żarty. White zaczął się smiać a Vivi przekręcił śmiesznie główkę. Usiadłam patrzac na Viviego lekko zdenerwowana. On tylko położył usyz po sobie i skulił sie wpuszczajac do wnęrza światło. Uśmiechnęłam się jednak mimowoli. Nie byłam na niego mwściekła przecież nie wiedział że się tak przestrasze. Usiadłam obok Whita a Vivi już odleciał.
-Słodziak-odparł Whit. Miał racje. Vivi był słodki choc straszyl i robil błedy.
-Tak. -przerwałam na chwile zamyślona- Musze iść z nim na trening. Długo juz z nim nie byłam.
Zaczełam wstawać i kierować się do wyjścia.
-Gdzie idziesz?-zapytał mnie mój ukochany przestraszony.
-Ide wytrenować Viviego-odpowiedział gwizdajac. Po chwili usłyszlam jak mój smok ląduje na zewnatrz.
-Lyka jeszcze coś ci się stanie-powiedziął przestraszony Whit i zatrzymał mnie
-Nic mi nie bedzie
(Whit? Prosze dokończ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz