Uciekałysmy lecz wilki nas goniły. Zaczełma strzelać powietrzem. Mało to dawało ale przynajmniej na jakiś czas zatrzymywało. Nie miałam zamiaru tak sobie odpuścić. To był mój teren i nie chciałam go stacić. Ustałam na przeciwko nich i rzuciłam zaklęcie. Każdy demon był osłabiony. Byłam z efektu zadowolona. Wtedy zdałam sobie sprawe ze osłabiam tez Sheily. To moja przyjaciółka. Jeśli bym to dalej ciagnę mogła by tego nie przeżyć. Nie mogłam do tego dopuścić. Zaprzestałam. Musiałam ich pokonać ale nie wiedziałam jak.Demony to ciezkie do pokonania zwierzęta. Miały w sobie cos złego ale i tego dobrego wilka. Choc każdy demon był inny. Jedni źli a drudzy dobrzy. Sheily wysunela sie do przodu. Zaczeła warczec patrzac złowrogo na nich. Oni tak łatwo nie chcieli odpuścić. Kazała mi uciekać. Poszłam na kawałek od nich ale musiałam obserwować co sie dzieje. Wrazie potrzeby wyskoczyłabym. Sheily zaczeła atakowac ich czyms dziwnym. To było rodzaj mocy. Osłabiał mnie on bardzo. Przez inicjał byłam lekko osłabiona. Poczułam ucisk w łapie. Nie mogłam wyrzymac tego bólu. Zaczełam się kulać. Pod drzewem położyłam sie nie wiedzac jak długo to jeszcze potrwa. Wreście wilki zostały zabite. Juz ich nie było. Na szczęście łapa przestałą tak boleć. Sheily podeszła do mnie.
-Czemu nie odeszłaś?-zapytałą patrzac się na mnie.
-Bo nie chciałam ciebie zostrawić samej.-powiedziałam. Już nie kulałam a łapa była normalna. Vivi i Lika sprzytneli wszystko. Po 15 minutach teren wyglądał jakby tej walki nigdy nie było. My zaczełśmy sie bawic w wodzie. Byłyśmy jak dzieciaki. Nieokiełznanane ale na swój sposób spokojne. Wreście padłyśmy na ziemie. Byłam wykaczona. Choc zabawa była naprawde fajna. Opócz walki to był naprawdę fajny dzień. Leżałśmy ogrzewajac się w słońcu. Było samo południe. Nastała cisza. Puknęłam Sheily w ramie.
-Fajny dzień nie?-zaytałam patrzac na chmury.
(Prosze dokoncz Sheily)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz