Wbiegłem przed Neferet i warczałem. Kontem oka zobaczyłem jak
trzyma łapy w miejscu gdzie wyciekało jej masa krwi i chyba straciła
przytomność! Osłaniałem ją i nadal warczałem. Jeden z ludzi podniósł
wysoko pistolet i wycelował we mnie.
Pewnie by strzelił, ale chłopczyk którego tu przyprowadziliśmy wyrwał się matce
i podszedł do mnie.
-Cacy hau hau - Hau
Hau ? co to miało znaczyć?! Nie znam
ludzkiego. Czy ludzie tak nas nazywali- Hau Hau?!!! Dziwna nazwa.
Poklepał mnie po boku ( nawet miłe uczucie) i zajrzał mi
przez ramię. Po czym powiedział coś w tym stylu :
-Dugi Hau Hau ma kuku -
„Dugi” chybo chodziło mu o Neferet ale co z tym kuku? Jak wrócę do domu
musze znaleźć gdzieś słownik człowieczo –wilczy.
Człowiek ze strzelbą krzyczał coś do malca ale ten się nie
ruszał. Wszystko obserwowałem bacznie. Muszę zabrać stąd Neferet bo się
wykrwawi! Kobieta uśmiechnęła się już bez łez. Wyglądała ładnie. Chuda i
zgrabna sylwetka. Luźna suknia zdobiona w zawijasy oraz brudna od ziemi nie wyglądała
na niej tak strasznie, mimo to wyglądała na niej przepięknie. Włosy brązowe jak
czekolada były upięte w niedbały kok. Jej błękitne oczy były przepchnięte od
płaczu ale było widać w nich szczerą radość. Podeszła do mężczyzny z bronią i
coś powiedziała. Nie usłyszałem co, chociaż i tak był nie zrozumiał, mógł bym
się tylko domyślać. Odpowiedział jej niezadowolony na co odpowiedziała twardym
spojrzeniem. Próbował coś tam jeszcze rozmawiać a inni ludzie też się wtrącili.
Kobieta powiedziała głośno i poważnie ale starała się nie krzyknąć.
-Drogi Nicolasie ta wilczyca przyprowadziła twojego syna a
ty ją postrzeliłeś. Chyba powinieneś ją teraz uleczyć! – rzekła, bałem co „CO”
im powiedziała.
Kiwnął głową i wszyscy mężczyźni zaczęli do mnie podchodzić.
Spojrzałem się im na ręce i znów się zjeżyłem. Położyli bronię na ziemię i
nadal podchodzili. Patrzyłem na nich nie ufnie.
-Nie bój się. Nic wam nie zrobimy- człowieku! Jakbym
zrozumiał co mówisz to bym ci odpowiedział! Po swojemu …
Kiedy zbliżyli się blisko już chciałem na nich skoczyć gdy poczułem
czyjąś dłoń na karku. NIE ZŁAPALI MNIE! Odwróciłem się. To była ona. Mama
chłopca. Jak ona się tam znalazła?
-Ciii spokojnie- powiedziała miękko. Uspokoiłem się mimo
braku zrozumienia tych słów.
Wzięli Neferet i zaczęli biec w stronę domków. Wyrwałem się
i pędziłem za nimi. Neferet otworzyła leciutko oczy.
-Jestem przy tobie- powiedziałem cicho a ona znowu zamknęła
oczy. Weszliśmy do środka i położyli Neferet na stole stałem koło nich mino że
odpędzali mnie od nich. Jeden z nich wziął szczypce.
(dokończ Neferet)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz