-Nie moge..-przerwąłm spoglądajac na Viviego . Był on przygnębiony. Wiedziałam ze to z powodu zachowania. Chciał on odleciec do Liki i przeprsić ale bał sie ze powiem Sheily o nic-Vivi mi nie pozwoli. Nie chce żebm o tym mówiła.
-Czyli mi nie ufa?-zapytała zdziwiona przyjaciółka spogladjac na niego z nadzieja. On jednak miał niewiadomy wzrok. Nic się z niego nie mogłam odczytać
-Ufa ci ale mi ledwo powiedział-odparłam a Vivi odleciał na Lika. Sheily o wiecej nie pytała. Zaczęłysmy sie patrzec na smoki. Lika odwróciłą sie do niego zła i z wyrzutem. Vivi miał miły ale niobecy wzrok. Ona patrzała na niego zła ale niewinna. Rozmawiali po smoczemu a ja i Sheily nic nie rozumieliśmy. Spogladłam na nich zdziwiona. Musiałam wiedziec co mówią. Jednak nie mogłam tego zrobić.
-Co mówią?-zapytała moja przyjaciółak nie sposzczajac nia z oczu.
-Nie wiem ale chyba sie dogaduja.-odparłam szczęśliwa. Po ich zachowaniu widać było że się dogadali. Znów Vivi mnie zobaczył ustał jak wryty. Lika też ustała a on zaczał nacierac na mnie. Skoczyłam wytworzyłąm powietrzny wachlarz. Odwróciłam sie plecami do smoka i przejechałam po jego plecach. On odwrócił się omijajac drzewa i nic im nie robic i znów zrobiąłm to samo. Przez chwile czynności się powtarzały gdy nagle Vvi strzelił piorunem. Okrarzyłam piorun okregiem wytwarzajac powietrze na plecach. Omijałam ataki mojego smoki. Po 5 minutach Vivi lezał na ziemi od mojego ataku.
-Nic ci nie jest?-zapytała zmartwiona Sheily podchodzac do mnie po walce.
-Nie nic.
(Sheily?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz