-Nie moge..-przerwąłm spoglądajac na Viviego . Był on przygnębiony. Wiedziałam ze to z powodu zachowania. Chciał on odleciec do Liki i przeprsić ale bał sie ze powiem Sheily o nic-Vivi mi nie pozwoli. Nie chce żebm o tym mówiła.
-Czyli mi nie ufa?-zapytała zdziwiona przyjaciółka spogladjac na niego z nadzieja. On jednak miał niewiadomy wzrok. Nic się z niego nie mogłam odczytać
-Ufa ci ale mi ledwo powiedział-odparłam a Vivi odleciał na Lika. Sheily o wiecej nie pytała. Zaczęłysmy sie patrzec na smoki. Lika odwróciłą sie do niego zła i z wyrzutem. Vivi miał miły ale niobecy wzrok. Ona patrzała na niego zła ale niewinna. Rozmawiali po smoczemu a ja i Sheily nic nie rozumieliśmy. Spogladłam na nich zdziwiona. Musiałam wiedziec co mówią. Jednak nie mogłam tego zrobić.
-Co mówią?-zapytała moja przyjaciółak nie sposzczajac nia z oczu.
-Nie wiem ale chyba sie dogaduja.-odparłam szczęśliwa. Po ich zachowaniu widać było że się dogadali. Znów Vivi mnie zobaczył ustał jak wryty. Lika też ustała a on zaczał nacierac na mnie. Skoczyłam wytworzyłąm powietrzny wachlarz. Odwróciłam sie plecami do smoka i przejechałam po jego plecach. On odwrócił się omijajac drzewa i nic im nie robic i znów zrobiąłm to samo. Przez chwile czynności się powtarzały gdy nagle Vvi strzelił piorunem. Okrarzyłam piorun okregiem wytwarzajac powietrze na plecach. Omijałam ataki mojego smoki. Po 5 minutach Vivi lezał na ziemi od mojego ataku.
-Nic ci nie jest?-zapytała zmartwiona Sheily podchodzac do mnie po walce.
-Nie nic.
(Sheily?)
czwartek, 27 grudnia 2012
Od Looka
Siedziałem na posterunku na drzewie na wysokości 5 metrów. Trochę wysoko
ale wszystko widziałem a nikt nie widział mnie. Nagle zobaczyłem cień.
Zacząłem zeskakiwać za nim. Nie widziałem twarzy. Moja pozycja miała na
celu obronę. Więc nie wiele myślać skoczyłem i przygwoździłem wilka do
ziemi.
-Poddaj się- zawarczałem.
-LOOK TO JA! - zawołał wilk. Zatkało mnie to był wilk którego widziałem kilka razy w watasze.
-Sory nie chciałem, wiesz instynkt obronny. Eeee ...ww... Will tak?
-Tak. I nic się nie stało ,tylko proszę następnym razem jakbędziesz chciał mnie zaatakować tylko nie połam mnie. Wiesz przy 3 szczeniaków to nie jest zalecane.
Zaśmialiśmy się. Will był Ok. Przynajmniej taki się wydawał.
dokończysz Will?
-Poddaj się- zawarczałem.
-LOOK TO JA! - zawołał wilk. Zatkało mnie to był wilk którego widziałem kilka razy w watasze.
-Sory nie chciałem, wiesz instynkt obronny. Eeee ...ww... Will tak?
-Tak. I nic się nie stało ,tylko proszę następnym razem jakbędziesz chciał mnie zaatakować tylko nie połam mnie. Wiesz przy 3 szczeniaków to nie jest zalecane.
Zaśmialiśmy się. Will był Ok. Przynajmniej taki się wydawał.
dokończysz Will?
Od Vikosy c.d. Soney
Spadałyśmy gdy poczułam jak Fanta mnie łapie. Morlw złapał Soney a mi ulrzyło. Nic nam się nie stało co mnie oradowało. Jednak pazury Fanty wbijały mi się w ramiona. Uśmiechnęłam się do niej krzywo. Feniksy odstawiły nas do jaskin. Najpierw polecieliśmy do jaskini Soney.
-To do zobaczenia-powiedziałam pożegnalnie odprowadzajac ja do środka jaskini
-To do nastepnego spotkania-odparła moja przyjaciółka.
-Wiesz moze jeszcze się spotkamy nieługo
-Na pewno
-To ja lece do jaskini
Wyszłam z jaskini Soney uściskajac ja na koniec. Dreptałam do jaskini a Fanta obok mnie. Zaczęłma się z nia ścigac. bawiłam sie jak dziecko. Brakowało mi już Soney. Byłam z nią zżyta tak jak Fanta i Morlw. Feniksy kochały się tak słodko i wiedziąłm ze moj feniks nie wytrzyma długo bez Morlwa. Były tak zżyte i bardzo lubiły swoje towarzystwo. Bardzo lubiłam obu ich towarzystwo. Morlwbył slodki i miły ale w obronie Soney agresywny. A Fanta też taka była dlatego do siebi pasowali. Myslałm tak idąc do jaskini. Usiadłam na posłaniu. Siedziałm tak myśląc o nastepnych dniach. Nikogo oprucz Soney i Jaspera nie znałam. Musiałm kogoś poznać i powiedziec Lyce o śmierci ojca. Bylo to dla mnie cieżkie pomyśłam wiec żeby na razie jej nie mówić. Było to dla mnie cieżkie wiec wolałam tego uniknac. Fanta położyła się i zasnęła zmeczona ja zrobiłam to samo. Po chwili juz spałm smacznie czekajc na następny dzień.
-To do zobaczenia-powiedziałam pożegnalnie odprowadzajac ja do środka jaskini
-To do nastepnego spotkania-odparła moja przyjaciółka.
-Wiesz moze jeszcze się spotkamy nieługo
-Na pewno
-To ja lece do jaskini
Wyszłam z jaskini Soney uściskajac ja na koniec. Dreptałam do jaskini a Fanta obok mnie. Zaczęłma się z nia ścigac. bawiłam sie jak dziecko. Brakowało mi już Soney. Byłam z nią zżyta tak jak Fanta i Morlw. Feniksy kochały się tak słodko i wiedziąłm ze moj feniks nie wytrzyma długo bez Morlwa. Były tak zżyte i bardzo lubiły swoje towarzystwo. Bardzo lubiłam obu ich towarzystwo. Morlwbył slodki i miły ale w obronie Soney agresywny. A Fanta też taka była dlatego do siebi pasowali. Myslałm tak idąc do jaskini. Usiadłam na posłaniu. Siedziałm tak myśląc o nastepnych dniach. Nikogo oprucz Soney i Jaspera nie znałam. Musiałm kogoś poznać i powiedziec Lyce o śmierci ojca. Bylo to dla mnie cieżkie pomyśłam wiec żeby na razie jej nie mówić. Było to dla mnie cieżkie wiec wolałam tego uniknac. Fanta położyła się i zasnęła zmeczona ja zrobiłam to samo. Po chwili juz spałm smacznie czekajc na następny dzień.
Od Sheily C.D. Lyki
Spojrzałam na Viviego. Wiedziałam co przeżył. Sama też nie mogłam sie
pozbierać przez wiele lat...Odwróciłam się do Liki. Patrzyła na Viviego
smutno. Vivi odpowiedził tylko tempym spojrzeniem. Lika odwróciła się i
odleciała. Zerknęłam na Lykę. Nie wiedziałam co zrobi sobie Lika.
-Dlaczego nie możesz powiedźeć mi więcej?-zapytałam Lykę.
Lyka?
-Dlaczego nie możesz powiedźeć mi więcej?-zapytałam Lykę.
Lyka?
Od Soney C.D. Vikosy
Weszłyśmy do wodospadu. Na począdku było ciemno i ponuro. Po chwili
oślepił nas blask dziwnego światła. Weszłyśmy do jaskini. Wyglądła
pięknie. Diamenty, szafiry i rubiny błyszczały w różna strony. Pod
naszymi łapami nagle rozległo sie chrupnięcie.
-Co to było?-zapytała Vikosa.
-Muskowit...
-Co?
-Muskowit...
-Co to takiego?
-To bardzo cieńka formacja skalna. Jeden fałszywy ruch i....-nie dokończyłam. Na taflę tej skały weszła mysz. Błagałam w myślach aby zeszła ale ona nie miała zamiaru zejść. Po chwili nadepnęła na słaby punkt i zaczęłyśmy spadać.
Vikosa? Jak dokończysz to chyba już skończymy.
-Co to było?-zapytała Vikosa.
-Muskowit...
-Co?
-Muskowit...
-Co to takiego?
-To bardzo cieńka formacja skalna. Jeden fałszywy ruch i....-nie dokończyłam. Na taflę tej skały weszła mysz. Błagałam w myślach aby zeszła ale ona nie miała zamiaru zejść. Po chwili nadepnęła na słaby punkt i zaczęłyśmy spadać.
Vikosa? Jak dokończysz to chyba już skończymy.
Od Lyki c.d. Whita
Byłam radosna i szczęśliwa jak nigdy. "Czy moze być coś lepszego?" pomyślałam uradowana. Siedzieliśmy w jaskini. Chciałm zrobić sztuczkę wiec niezauważalnie wytworzyłam małe tornado i rozkazałam isc po wode. Po 5 minutach wypełnionych żartami wleciało do jaskini moje tornado. Ustało pomiedzy mną a Whitem. Zaczeliśmy pić i smiac się . Wyglądało to bardzo fajnie ale i śmiesznie. Po chwili tornado znikło ale i woda. Śmialiśmy się z całej sytucji gdy nagle w oknie pojawiła sie głowa Viviego. Przestraszyłam się nie na żarty. White zaczął się smiać a Vivi przekręcił śmiesznie główkę. Usiadłam patrzac na Viviego lekko zdenerwowana. On tylko położył usyz po sobie i skulił sie wpuszczajac do wnęrza światło. Uśmiechnęłam się jednak mimowoli. Nie byłam na niego mwściekła przecież nie wiedział że się tak przestrasze. Usiadłam obok Whita a Vivi już odleciał.
-Słodziak-odparł Whit. Miał racje. Vivi był słodki choc straszyl i robil błedy.
-Tak. -przerwałam na chwile zamyślona- Musze iść z nim na trening. Długo juz z nim nie byłam.
Zaczełam wstawać i kierować się do wyjścia.
-Gdzie idziesz?-zapytał mnie mój ukochany przestraszony.
-Ide wytrenować Viviego-odpowiedział gwizdajac. Po chwili usłyszlam jak mój smok ląduje na zewnatrz.
-Lyka jeszcze coś ci się stanie-powiedziął przestraszony Whit i zatrzymał mnie
-Nic mi nie bedzie
(Whit? Prosze dokończ)
Od Lyki c.d. Golda
Uśmiechnęłam się spoglądajac na Cartera zza grzywki. Maluch stał jeszcze chwile w nadzieji że może zostać jeszcze chwile lecz za moment pobiegł do swojej jamki. Patrzałam jeszcze chwile w tamtą stronę lecz potem zwróciłam wzrok na Viviego.
-Vivi wróć do jaskini-powiedziłąm do smoka który jednak sie nie ruszył. Gold wpatrywał sie w mnie a ja na niego zerwałam pół okiem-Vivi wiem że lubisz Cartera ale nie musisz już wracać do siebie albo zabronie się z nim bawić
Zdenerwowałam sie na niego. On skulił się i przytulił sie do mnie z łza w oku. Było mi go żal przecież nie chcialm żeby był smutny. Spoglądłam na niego odgarniajac grzywkę. Wyszeptałam do niego przeprosiny a on powoli mnie puścił. Uśmiechnełam się do niego. Mój smoczek wyszedł na zewnątrz a ja za nim. Udwrócił się jeszcze raz do mnie i rozłożył skryzdła. Machnął nimi trzy razy i znikł mi z oczu. Patrzałm jeszcze chwile w tamto miejsce. Poczułam kogos obecnośc za soba.
-Szkoda mi go-odparłam spoglądjac wystraszona na Golda. on tylko się uśmiechnął a ja pokreciłam przecząco głową. Weszłam z nim zpowrotem do jaskini. Ujrzałam śpiącego Cartera. Był słodki. Mały słodziak. Wiedziałam że wiele osób lubi Viviego ale Carter sie do niego przywiązał jeszcze mocniej. Kochał go a ja nie miałąm tyle złości żeby zabrponić Viviemu się z nim spotykać.
-Lyka-przerwał moje rozmyślenia Gold.
-Tak..-zaczęłam niepewnie nie wiedząc o powiedzieć.
-Sorry jeśli ci przeszkadzam-powiedział siadajac
-Nie. Myslałam tylko a Carterze. Bardzo się przywiązał do Viviego a Vivi do niego. Nie wiem co myśleć. Mojego smoka lubi wiele osób ale nikt sie do niego tak nie przywiązał. To takie dziwne. Takie inne.. Sama juz nie wiem. Vivi jest smokiem i nie moze się zbliżac do malucha sam. Nie jestem pewna ale zostawienie ich obu sam dobrze nie wrórzy.
-Rozumiem ciebie.
-A o cyzm chciałes ze mną pogadać?
(Prosze dokończ Gold)
Od White c.d. Lyki
-W ci...ci...ci... ciąży. - Uśmiechnąłem się chwiejąc się na nogach.
-Tak!!! Rozumiesz White? Będziemy mieli szczeniaczki! - Lyka była tak strasznie szczęśliwa. Ja też.
-Sz..sz...sz...szczeniaczki. - Zrobiło mi się gorąco.( Lyka to ze szczęścia). Aż w końcu upadłem.
-R..r....r...r...rodzina, sz...sz...sz...szczeniaczki. L...L...L...Lyka, to prawda? - Przed oczami mi się zrobiło czarno. Gdy się obudziłem byłem w siódmym niebie. Będę miał szczeniaczki, dom, rodzinę... To wydawało się zbyt piękne... a jednak było prawdą...
-Kocham cię Lyka. I kocham szczeniaczki. I kocham wszystko na świecie. Nawet skunksy.
-Hahaha. - Lyka się zaśmiała.
-Ja też White... Teraz wszystko wydaje się piękniejsze...
<Dokończ Lyka plisss >
-Tak!!! Rozumiesz White? Będziemy mieli szczeniaczki! - Lyka była tak strasznie szczęśliwa. Ja też.
-Sz..sz...sz...szczeniaczki. - Zrobiło mi się gorąco.( Lyka to ze szczęścia). Aż w końcu upadłem.
-R..r....r...r...rodzina, sz...sz...sz...szczeniaczki. L...L...L...Lyka, to prawda? - Przed oczami mi się zrobiło czarno. Gdy się obudziłem byłem w siódmym niebie. Będę miał szczeniaczki, dom, rodzinę... To wydawało się zbyt piękne... a jednak było prawdą...
-Kocham cię Lyka. I kocham szczeniaczki. I kocham wszystko na świecie. Nawet skunksy.
-Hahaha. - Lyka się zaśmiała.
-Ja też White... Teraz wszystko wydaje się piękniejsze...
<Dokończ Lyka plisss >
Od Golda c.d. Lyki
-Dobra, Carter. Czas chyba spać co?Jest 21:30.
-Wujku, proszę... Jeszcze tylko 5 minut. - Zrobił słodkie oczka.
-Carter, wiesz że to na mnie nie działa... Ale dobrze, jeszcze 5 minut pobaw się z Vivi i spać!
-Dobrze wujku!
-Dobrze sobie radzisz w roli ojc... -ugryzła się w język.- wujka....
-Dzięki Lyka. - Trzask! Vivi stłukł miskę.
-Och, Gold. Wybacz za Vivi. On nie chciał.
-Spoko. I tak już miałem ją rozbić. Dobra! Carter! Spać!
-Ale wujku...
-Żadnego, ale. Zapytaj ciocię Lykę czy Vivi jutro przyjdzie. - Spojrzałem na Lykę zabawnym wzrokiem.
-Cioooooociuuu?
-Dobrze. Jutro pobawicie się na świerzym powietrzu.
-Dobra Carter! Do swojej jamy. My z ciocią jeszcze trochę pogadamy.
<Dokończ Lyka>
-Wujku, proszę... Jeszcze tylko 5 minut. - Zrobił słodkie oczka.
-Carter, wiesz że to na mnie nie działa... Ale dobrze, jeszcze 5 minut pobaw się z Vivi i spać!
-Dobrze wujku!
-Dobrze sobie radzisz w roli ojc... -ugryzła się w język.- wujka....
-Dzięki Lyka. - Trzask! Vivi stłukł miskę.
-Och, Gold. Wybacz za Vivi. On nie chciał.
-Spoko. I tak już miałem ją rozbić. Dobra! Carter! Spać!
-Ale wujku...
-Żadnego, ale. Zapytaj ciocię Lykę czy Vivi jutro przyjdzie. - Spojrzałem na Lykę zabawnym wzrokiem.
-Cioooooociuuu?
-Dobrze. Jutro pobawicie się na świerzym powietrzu.
-Dobra Carter! Do swojej jamy. My z ciocią jeszcze trochę pogadamy.
<Dokończ Lyka>
niedziela, 23 grudnia 2012
Od Sheily - ,,Niewyrównane rachunki "
Nie wiedziałam co mam robić w watasze. Nic szczególnego się nie działo.
Kiedyś usłyszałam o jakimś nowym terenie. Jaskini Zła. Z tego co sie
dowiedziałam mieszkały tam demony. Idąc w stronę wyjścia z jaskini
usłyszałam czyjąś rozmowę:
-,,Szłyszałyście o Jaskini Zła?"
-,,No... To okropne! Że też te demony musiały się czepnąć tej jaskini!"
-,,Przeklęte demony! Szału można dostać! Ale jedno jest pewne: Żaden demon nie dostanie sie do watahy!"-zamarłam. Przecież byłam demonem! Zaczęłam mieć wątpliwości. Jeśli Lyka powie komuś o mnie? A tamte wadery się o tym dowiedzą? Jednak szybko odpędziłam tę myśl. Lyka nie może mi tego zrobić! Przysięgła! Na pewno nic nie powie. Zbiżał się zmierzch. Wyszłam z jaskini. Pędząc w stronę Jaskini Zła wpadłam na Nut.
-Oj, przepraszam!-powiedziałam i pomogłam jej wstać.
-dzie się tak spieszysz?-zapytała Nut ale ja już byłam daleko... Dotarłam do jaskini. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Ze wsząd było słychać jęki i inne przerażające dźwięki. Nie jedna wadera piszczałaby ze starchu ale ja nie. To były dźwięki demonów. Byłam blisko. Nagle zobaczyłam inne demony. Kiedy weszłam do środka wszyscy odwrócili się w moja stronę.
-Skąd wziął się tu ten śmiertelnik!?-zaptał pan, któremu służyłam. Wiedziałam, że się zmieniłam. Poznał mnie tyklo jeden z demonów.
-To wyklęta! Nasze wojska natknęły się na nią! To wyklęta!-spojrzałam na niego tępo. Zamilkł. W całej sali rozegły się szepty.
-A więc odważyłaś sie wrócić... Nasza droga Sheila wróciła. Po co?
-Już ty dobrze wiesz. Oddaj mi to, co należy do mnie!-rzuciłam sie na niego ale poczułam ból w miejscu gdzie powinno być serce. Spojrzałam na nich. Mięli moje serce. Jeśli je przebiją to koniec.
Ktoś dokończy?
-,,Szłyszałyście o Jaskini Zła?"
-,,No... To okropne! Że też te demony musiały się czepnąć tej jaskini!"
-,,Przeklęte demony! Szału można dostać! Ale jedno jest pewne: Żaden demon nie dostanie sie do watahy!"-zamarłam. Przecież byłam demonem! Zaczęłam mieć wątpliwości. Jeśli Lyka powie komuś o mnie? A tamte wadery się o tym dowiedzą? Jednak szybko odpędziłam tę myśl. Lyka nie może mi tego zrobić! Przysięgła! Na pewno nic nie powie. Zbiżał się zmierzch. Wyszłam z jaskini. Pędząc w stronę Jaskini Zła wpadłam na Nut.
-Oj, przepraszam!-powiedziałam i pomogłam jej wstać.
-dzie się tak spieszysz?-zapytała Nut ale ja już byłam daleko... Dotarłam do jaskini. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Ze wsząd było słychać jęki i inne przerażające dźwięki. Nie jedna wadera piszczałaby ze starchu ale ja nie. To były dźwięki demonów. Byłam blisko. Nagle zobaczyłam inne demony. Kiedy weszłam do środka wszyscy odwrócili się w moja stronę.
-Skąd wziął się tu ten śmiertelnik!?-zaptał pan, któremu służyłam. Wiedziałam, że się zmieniłam. Poznał mnie tyklo jeden z demonów.
-To wyklęta! Nasze wojska natknęły się na nią! To wyklęta!-spojrzałam na niego tępo. Zamilkł. W całej sali rozegły się szepty.
-A więc odważyłaś sie wrócić... Nasza droga Sheila wróciła. Po co?
-Już ty dobrze wiesz. Oddaj mi to, co należy do mnie!-rzuciłam sie na niego ale poczułam ból w miejscu gdzie powinno być serce. Spojrzałam na nich. Mięli moje serce. Jeśli je przebiją to koniec.
Ktoś dokończy?
Od Lyki c.d. Sheily
-Tak. Są przecudowne-powiedziąłm śmiejac sie z ich zabawy. Vivi z natury lubił sie bawić wiec nie dziwiłam się ich zabawie. Gdy Vivi zauważył mnie odrazu ustał zawstydzony. Wybuchłam śmiechem a Sheily razem ze mną. On tak jak słup a gdy Lika chciała do niego podejść i sie pobawić. Vivi warczał na nią.
-Ej!!-krzyknęłam do niego lekko zła. On skulił się i podreptał do mnie smutny. Wtulił sie we mnie zawstydzony. Usmiechnęłam się do niego.
-Lyka. Czemu Vivi się tak zachował?-zapytała moja przyjaciółka obok której siedziała Lika.
-Wiesz Vivi miał cieżkie dzieciństwo i...nie moge nic wiecej powiedzieć-odparłam spoglądajaa na niego.
(Sheily?)
-Ej!!-krzyknęłam do niego lekko zła. On skulił się i podreptał do mnie smutny. Wtulił sie we mnie zawstydzony. Usmiechnęłam się do niego.
-Lyka. Czemu Vivi się tak zachował?-zapytała moja przyjaciółka obok której siedziała Lika.
-Wiesz Vivi miał cieżkie dzieciństwo i...nie moge nic wiecej powiedzieć-odparłam spoglądajaa na niego.
(Sheily?)
Od Vikosy c.d. Soney
-Tak. Ja też nie mam pomysłu wiec tak.-odparłam zadowolona.Nie miałam pomysłu choc robiło się troche ciemno. Spojrzłam na niebo które zaczęło sie chmurzych. Po chwili z nieba zaczął padać biały proszek. Spogladłam się na niego z zaiteresowaniem. Nagle wiele płatków tego czegoś spadło na moje futro. Zrobiło mi sie zimno. Zadrgałam.
-Co to ?-zapytałam patrzac na Soney i wytwarzając ogien. Zrobiło mi się ciepło.
-Śnieg-odpowiedziała mi moja najlepsza przyjaciółka i zaczeła tłumaczyć co to. Ja nie mogąc uwierzyc słuchałam z zaiteresowaniem. Była to dla mnie nowa rzecz o której nigdy nie słyszłam.
-Idziemy?-zapytałam po chwili ciszy.
-Tak-chodźmy-powiedziała moja przyjaciółka
( Soney? Kończymy czy ciągniemy dalej?)
-Co to ?-zapytałam patrzac na Soney i wytwarzając ogien. Zrobiło mi się ciepło.
-Śnieg-odpowiedziała mi moja najlepsza przyjaciółka i zaczeła tłumaczyć co to. Ja nie mogąc uwierzyc słuchałam z zaiteresowaniem. Była to dla mnie nowa rzecz o której nigdy nie słyszłam.
-Idziemy?-zapytałam po chwili ciszy.
-Tak-chodźmy-powiedziała moja przyjaciółka
( Soney? Kończymy czy ciągniemy dalej?)
sobota, 22 grudnia 2012
Od Soney C.D. Jaspera
Kiedy go zobaczyłam byłam nieco zdezorientowana. Na szczęście Vikosa
wytłumaczyła mi kto to. Partnera mojej najlepszej przyjaciółki mogłam
zaakceptować. Po przedstawieniu nas sobie Vikosa i Jasper poszli.
-,,Szkoda, że ja nie mam takiego szczęścia"-pomyślałam.
Jasper lub Vikosa. Jak chcecie to dokończcie.
-,,Szkoda, że ja nie mam takiego szczęścia"-pomyślałam.
Jasper lub Vikosa. Jak chcecie to dokończcie.
Od Sheily C.D. Lyki
Biegłysmy.
Wyprzedziłam Lykę ale jej nie zobaczyłam. Zatrzymałam się. Po chwili
Lyka wyskoczyła nade mna i zaczeła prowadzić. Zremisowałyśmy.
-Szybka jesteś!-powiedziałam i zaśmiałam się. -Ty też.-powiedziała Lyka i nagle zobaczyłam Viviego i Like. Lecieli bawiąc się. -Czy one nie są cudne!-powiedziałam. Lyka? |
|
Od Soney C.D. Vikosy
-Znam jedno miejsce. Jest magiczne...-powiedziałam.
-Gdzie ono jest?
-Pod wodospadem. Musimy tam wejść.Chcesz? Jeśli nie to znowu będziemy się zastanawiły co będziemy robić.-powiedziałam i spojrzałam błagalnie na Vikosę.
Vikosa? Chwilowy brak weny.
-Gdzie ono jest?
-Pod wodospadem. Musimy tam wejść.Chcesz? Jeśli nie to znowu będziemy się zastanawiły co będziemy robić.-powiedziałam i spojrzałam błagalnie na Vikosę.
Vikosa? Chwilowy brak weny.
Od Jaspera - c.d. op. Vikosy
- Mhm... - zamyśliłem się.
- Wiesz, może przedtawię cię mojej przyjaciółce, Soney. Na pewno będzie chciała cię poznać! - zawołałą Vikosa i złapała mnie za łapę. Pociągnęła mnie przez las, polanę, strumyk aż dotarliśmy do jakiejś jakini. Vikosa zapukała i weszliśmy. Zobaczyłem młodą wilczycę.
- Cześć, Soney. Chciałam ci przedstawić mojego partnera! - powiedziała i popchnęła mnie bliżej.
- No to gratuluję wam! Jestem Soneya. - powiedziała wyciągając łapę w moją stronę.
- Jasper. Miło paznać... - uścisnąłem jej łapę.
Sorry że tak krótko; nie mam pomysłu na ciąg dalszy.
Vikosa? Soneya?
- Wiesz, może przedtawię cię mojej przyjaciółce, Soney. Na pewno będzie chciała cię poznać! - zawołałą Vikosa i złapała mnie za łapę. Pociągnęła mnie przez las, polanę, strumyk aż dotarliśmy do jakiejś jakini. Vikosa zapukała i weszliśmy. Zobaczyłem młodą wilczycę.
- Cześć, Soney. Chciałam ci przedstawić mojego partnera! - powiedziała i popchnęła mnie bliżej.
- No to gratuluję wam! Jestem Soneya. - powiedziała wyciągając łapę w moją stronę.
- Jasper. Miło paznać... - uścisnąłem jej łapę.
Sorry że tak krótko; nie mam pomysłu na ciąg dalszy.
Vikosa? Soneya?
Od Camille
Kiedy było już po spotkaniu i Nut pokazała mi gdzie będę spać itp
zauważyłam Zambie. Wiele mi o niej Nut opowiadała więc wiedziałam że to
ona.
- Hej Zambie... - powiedziałam łagodnie lecz z nutką ognia
- Hej Camille? Dobrze mówię że jesteś Camille?
- Tak dobrze mówisz - uśmiechnęłam się
- Podoba ci się twoja nowa wataha?
- I to bardzo! Podoba mi się też jeszcze coś tutaj - zadrżało mi futro z ekscytacji (i najwyraźniej Zambie też)
- Taak? A kto lub co takiego?
- Jest taki jeden baaardzo fajny wilk...
(Dokończ Zambie PROSZĘ)
- Hej Zambie... - powiedziałam łagodnie lecz z nutką ognia
- Hej Camille? Dobrze mówię że jesteś Camille?
- Tak dobrze mówisz - uśmiechnęłam się
- Podoba ci się twoja nowa wataha?
- I to bardzo! Podoba mi się też jeszcze coś tutaj - zadrżało mi futro z ekscytacji (i najwyraźniej Zambie też)
- Taak? A kto lub co takiego?
- Jest taki jeden baaardzo fajny wilk...
(Dokończ Zambie PROSZĘ)
środa, 19 grudnia 2012
Od Vikosy c.d. Soney
Siedziałyśmy razem patrząc się na feniksy. Morlw tak jakby oświadczył sie Fancie. Ona przyjęła zaręczyny i uścisneła go. Uśmiechnęłam sie do Soney. Fanta podleciała do mnie i zaczeła komunikowac się ze mną. Była taka podekscytowana. Musiałam ja lekko ugasić. Uśmiechałam sie bez przerwy.
-Po fantastycznie-powiedziłam do Soney gdy Fanta odleciała
-Tak to extra bezie-odparła moja przyjaciółka.
-Nasze feniksy razem.
-Tak własnie. To co teraz?-zapytałam patrzac sie to na feniksy to na Soney.
(Soney?)
-Po fantastycznie-powiedziłam do Soney gdy Fanta odleciała
-Tak to extra bezie-odparła moja przyjaciółka.
-Nasze feniksy razem.
-Tak własnie. To co teraz?-zapytałam patrzac sie to na feniksy to na Soney.
(Soney?)
Od Lyki c.d. Sheily
-Nieważne kim jesteś. Ja nigdy cie nie zostawie-odparłam uśmiechajac sie. Musiałam przywyknąć do tego faktu. Podtrzebowałam czasu. Weszłam wiec do lasku i zaczełam podziwiać. Wyglądała na raczej miłe i przyjazne miejsce. Usiadłam na jednek ze skał. Spoglądłam na tańczonce pyłki.
-Pieknie tu-powiedziałam patrzac na stojaco jeszcze Sheily.
-Tak-odpowiedziała jakoś nieobecnie. Zdziwiłam się. Nie chciałam psuc dnia.
-Zróbmy coś fajnego żeby sie na chwile oderwac-powiedziąłm uradowana samym pomyśłam. Sheily dotychczas nieobecna zaczęła sie rozpogadac. Niedziawałam że tak ma juz zostać.
-Biegi!!-krzyknęłam.
-Do biegu-powiedział Shily. Obie ustawiłysmy się na początku.
-Gotów-odparłam
-Start!!-krzykneła moja przyjaciólka i zaczęłyśmy pedzić jak wiatr.
(Sheily?)
-Pieknie tu-powiedziałam patrzac na stojaco jeszcze Sheily.
-Tak-odpowiedziała jakoś nieobecnie. Zdziwiłam się. Nie chciałam psuc dnia.
-Zróbmy coś fajnego żeby sie na chwile oderwac-powiedziąłm uradowana samym pomyśłam. Sheily dotychczas nieobecna zaczęła sie rozpogadac. Niedziawałam że tak ma juz zostać.
-Biegi!!-krzyknęłam.
-Do biegu-powiedział Shily. Obie ustawiłysmy się na początku.
-Gotów-odparłam
-Start!!-krzykneła moja przyjaciólka i zaczęłyśmy pedzić jak wiatr.
(Sheily?)
wtorek, 18 grudnia 2012
Od Soney C.D. Vikosy
Śmiałyśmy się. Vikosa była dla mnnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Była po prostu wspaniała! Nagle coś zobaczyłam...
-Vikosa. Zobacz.-powiedziałam i wskazałm łapą na Molrwa, który (na sposób feniksa) oświadczył się Fancie.
-No no no.....-powiedziała uśmiechając się Vikosa. Spojrzałyśmy po obie i wybuchnęłyśmy cichym śmiechem.
Vikosa? Czy Fanta przyjęła zaręczyny?
-Vikosa. Zobacz.-powiedziałam i wskazałm łapą na Molrwa, który (na sposób feniksa) oświadczył się Fancie.
-No no no.....-powiedziała uśmiechając się Vikosa. Spojrzałyśmy po obie i wybuchnęłyśmy cichym śmiechem.
Vikosa? Czy Fanta przyjęła zaręczyny?
Od Willa-Lotosy
Przechadzałem się po lesie gdy nagle zauważyłem kwiat lotosu,zaczęła z niego sączyć się złota smuga i usłyszałem głos:
-Nefertum musisz wrócić za długo przebywasz wśród śmiertelników
-Nie wrócę!!!-krzyknąłem po czym uciekłem w głąb lasu
-"Czemu akurat teraz mam wrócić,kiedy w końcu mam prawdziwą rodzinę?"-pomyślałem po czym ruszyłem w stronę watahy,nagle przed mną ukazała się jeszcze jeden lotos i jeszcze jeden,pojawiły się ich tysiące
-Masz jeden dzień na pożegnanie się potem z tond znikniesz-znowu usłyszałem głos,pobiegłem do jaskini
Nut,gdy się zbliżyłem zapukałem
-Kto to?-spytała się Nut za ściany
-Will,mogę wejść?
-Tak wejdź,co cię do mnie sprowadza?
-Nut wiem,że jesteś boginią
-Z kąt?
-Tak na prawdę mam na imię Nefertum i któryś z bogów chce mnie siłą z tond zabrać,podejrzewam,że twój ojciec...
-Tak najpewniej to on
-Na śmierć zapomniałem o tym,że jestem bogiem,rozumiesz,ja...nie mogę wrócić...nie chcę,proszę pomóż mi!!!
<Nut proszę dokończ>
Od Sheily C.D. Lyki
Odwróciłam się do Lyki by powiedziec: Pewnie ale zobaczyłam inicjał KP.
-Co to?-zapytałam a Lyka scowała łapę.
-Nic. Nie przejmuj się.-odpowiedziała ale wiedziałam, że to jest niebezpieczne.
-Powiedz mi. Proszę.-Lyka opowiedziała mi swoją historię.
-I tak nic nie pomożesz.-zakończyła i wbiła wzrok w ziemię.
-Ale mogłam nie używa magii demonicznej...-westchnęłam. Od dziecka znałamsię na inicjałach, ale ten był mi nieco obcy. Wiedziałam tylko, że źle działa na moce demonów.
-Lyka. Przepraszam cię.-powiedziałam a w moim ciele rozprowadziło sie ciepło. Zaczęłam bic jasnym światłem i już myślałam, że klątwa jest zdjęta ale pomyliłam się. Lyka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
-Co to było?
-Wiesz.... Podczas mojego odejścia od tych demonów oni... wyrwali mi serce i wydłubali oko. To była kara za odejście. Nie mam serca i oka. To świadczy o tym, że jestem prawdziwym demonem.-powiedziałam i spojrzałam na Lykę. Nie wiedziałam jak jej dziękowac za to, że mnie zaakceptowała.
-Lyka?
-Tak?
-Chodź. Zaprowadzę cię gdszieś.-powiedziałam i zaprowadziłam ją tu:
-W tym miejscu zginęła moja rodzina. Nie wiem gdzie są moje siostry i brat.-powieziałam i popatrzyłam na Lykę. Wiedziałam, że to trudne jest zaakceptowanie demona.Powiedziała jej to.
Lyka? Dokończ plis.
-Co to?-zapytałam a Lyka scowała łapę.
-Nic. Nie przejmuj się.-odpowiedziała ale wiedziałam, że to jest niebezpieczne.
-Powiedz mi. Proszę.-Lyka opowiedziała mi swoją historię.
-I tak nic nie pomożesz.-zakończyła i wbiła wzrok w ziemię.
-Ale mogłam nie używa magii demonicznej...-westchnęłam. Od dziecka znałamsię na inicjałach, ale ten był mi nieco obcy. Wiedziałam tylko, że źle działa na moce demonów.
-Lyka. Przepraszam cię.-powiedziałam a w moim ciele rozprowadziło sie ciepło. Zaczęłam bic jasnym światłem i już myślałam, że klątwa jest zdjęta ale pomyliłam się. Lyka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
-Co to było?
-Wiesz.... Podczas mojego odejścia od tych demonów oni... wyrwali mi serce i wydłubali oko. To była kara za odejście. Nie mam serca i oka. To świadczy o tym, że jestem prawdziwym demonem.-powiedziałam i spojrzałam na Lykę. Nie wiedziałam jak jej dziękowac za to, że mnie zaakceptowała.
-Lyka?
-Tak?
-Chodź. Zaprowadzę cię gdszieś.-powiedziałam i zaprowadziłam ją tu:
-W tym miejscu zginęła moja rodzina. Nie wiem gdzie są moje siostry i brat.-powieziałam i popatrzyłam na Lykę. Wiedziałam, że to trudne jest zaakceptowanie demona.Powiedziała jej to.
Lyka? Dokończ plis.
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Oto nowy towarzysz Vikosy
Imię: Fantazia (w skrócie Fanta)
Umiejętności i cechy: Moc uzdrawiania swoimi łzami, włada 4 żywiołami, rozmawia z każdym, potrafi odnalesć każdego, Jest miła,zabawna, sympatyczna, oddana Vikosie, czasami agresywna i bezlitosna.
Wiek: 2000 lat
Partnerka: Bardzo lubi Morlywa...
Opiekun: Vikosa
Od Vikosy c.d. Soney
Soney zaprowadziło mnie nad przepiekny wodospad. Choc sam wodospad był mniejszy od jeziora na kiedys złych terenach to i tak było tam pieknie. Bawiłyśmy się i żartowałyśmy prawie cały dzień. Wiedziałam ze zmieniłam Soney. Kiedyś taka cicha i spokojna watera a teraz zabawana i żartobliwa. To miejsce te zdarzenia i ja mnieniały ją. Stawał sie delikatniejsza. Choć i tak była twarda. Zabawa była wspaniał. Grałyśmy w wiele gier. Moja przyjaciółka ciegle sie uśmiechała. Feniksy też sie bawiły tylko w powietrzu. Wiedziałam że to wspaniały dzień. Choć zmienie tereny mnie i Soney zmeczyło to i tak żadna z nas niezwracała na to uwagi.
-Są zakochane-powiedziałm patrząc na feniksy. Fantazia zaczępiałą Morlwa a on ją gonił. Śmiałm sie z tego cicho żeby niezauważyły.
-Tak-odparła moja przyjaciółka równierz je obserwujac.
-A myślisz o małych feniksiatkach?
-Słotkie by były.
-Właśnie. Takie mały i bezbronne.
-maluchy.
Spojrzłyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem. Fanta bo tak mówiłam na Fantazie spojrzała się na mnie i ogonem mnie wrzuciła do wod. Ja po chwili wynurzona zaczełam kaszleć. Napiłam sie chyba litra tej wody. Jednak po zebraniu powietrza nadal isę śmiałam. Soney tez byla w wodzie wrzucona przez Morlywa. Obie śmiałysmy sie chlapąc wodą. Potem zaczęła się walka.
(Proszee dokończ Soney)
-Są zakochane-powiedziałm patrząc na feniksy. Fantazia zaczępiałą Morlwa a on ją gonił. Śmiałm sie z tego cicho żeby niezauważyły.
-Tak-odparła moja przyjaciółka równierz je obserwujac.
-A myślisz o małych feniksiatkach?
-Słotkie by były.
-Właśnie. Takie mały i bezbronne.
-maluchy.
Spojrzłyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem. Fanta bo tak mówiłam na Fantazie spojrzała się na mnie i ogonem mnie wrzuciła do wod. Ja po chwili wynurzona zaczełam kaszleć. Napiłam sie chyba litra tej wody. Jednak po zebraniu powietrza nadal isę śmiałam. Soney tez byla w wodzie wrzucona przez Morlywa. Obie śmiałysmy sie chlapąc wodą. Potem zaczęła się walka.
(Proszee dokończ Soney)
Oto nowy towarzysz Soney
Imię: Molrw
Umiejętności i cechy: Zmieniokształt, 4 żywioły, czytanie w myślach, latanie, włada lodem, ciemnością,światłem i ciałami niebieskimi
Wiek: 3000 lat
Partnerka: Odkąd poznał Fantazję o nikim innym nie myśli...
Opiekun: Soneya
Od Soney C.D. Vikosy
sobota, 15 grudnia 2012
Od Lyki c.d. Sheily
Uciekałysmy lecz wilki nas goniły. Zaczełma strzelać powietrzem. Mało to dawało ale przynajmniej na jakiś czas zatrzymywało. Nie miałam zamiaru tak sobie odpuścić. To był mój teren i nie chciałam go stacić. Ustałam na przeciwko nich i rzuciłam zaklęcie. Każdy demon był osłabiony. Byłam z efektu zadowolona. Wtedy zdałam sobie sprawe ze osłabiam tez Sheily. To moja przyjaciółka. Jeśli bym to dalej ciagnę mogła by tego nie przeżyć. Nie mogłam do tego dopuścić. Zaprzestałam. Musiałam ich pokonać ale nie wiedziałam jak.Demony to ciezkie do pokonania zwierzęta. Miały w sobie cos złego ale i tego dobrego wilka. Choc każdy demon był inny. Jedni źli a drudzy dobrzy. Sheily wysunela sie do przodu. Zaczeła warczec patrzac złowrogo na nich. Oni tak łatwo nie chcieli odpuścić. Kazała mi uciekać. Poszłam na kawałek od nich ale musiałam obserwować co sie dzieje. Wrazie potrzeby wyskoczyłabym. Sheily zaczeła atakowac ich czyms dziwnym. To było rodzaj mocy. Osłabiał mnie on bardzo. Przez inicjał byłam lekko osłabiona. Poczułam ucisk w łapie. Nie mogłam wyrzymac tego bólu. Zaczełam się kulać. Pod drzewem położyłam sie nie wiedzac jak długo to jeszcze potrwa. Wreście wilki zostały zabite. Juz ich nie było. Na szczęście łapa przestałą tak boleć. Sheily podeszła do mnie.
-Czemu nie odeszłaś?-zapytałą patrzac się na mnie.
-Bo nie chciałam ciebie zostrawić samej.-powiedziałam. Już nie kulałam a łapa była normalna. Vivi i Lika sprzytneli wszystko. Po 15 minutach teren wyglądał jakby tej walki nigdy nie było. My zaczełśmy sie bawic w wodzie. Byłyśmy jak dzieciaki. Nieokiełznanane ale na swój sposób spokojne. Wreście padłyśmy na ziemie. Byłam wykaczona. Choc zabawa była naprawde fajna. Opócz walki to był naprawdę fajny dzień. Leżałśmy ogrzewajac się w słońcu. Było samo południe. Nastała cisza. Puknęłam Sheily w ramie.
-Fajny dzień nie?-zaytałam patrzac na chmury.
(Prosze dokoncz Sheily)
-Czemu nie odeszłaś?-zapytałą patrzac się na mnie.
-Bo nie chciałam ciebie zostrawić samej.-powiedziałam. Już nie kulałam a łapa była normalna. Vivi i Lika sprzytneli wszystko. Po 15 minutach teren wyglądał jakby tej walki nigdy nie było. My zaczełśmy sie bawic w wodzie. Byłyśmy jak dzieciaki. Nieokiełznanane ale na swój sposób spokojne. Wreście padłyśmy na ziemie. Byłam wykaczona. Choc zabawa była naprawde fajna. Opócz walki to był naprawdę fajny dzień. Leżałśmy ogrzewajac się w słońcu. Było samo południe. Nastała cisza. Puknęłam Sheily w ramie.
-Fajny dzień nie?-zaytałam patrzac na chmury.
(Prosze dokoncz Sheily)
Nowy towarzysz!
Imię: Purple
Umiejętności i cechy: miła, romantyczna,zabawna,umie panówać nad miłością, świetnie flirtuje
Wiek: 2 lata ( nie śmiertelna)
Partner: szuka ale jest jedynym kociaczkiem
Opiekunowie: Kiiyuko
Umiejętności i cechy: miła, romantyczna,zabawna,umie panówać nad miłością, świetnie flirtuje
Wiek: 2 lata ( nie śmiertelna)
Partner: szuka ale jest jedynym kociaczkiem
Opiekunowie: Kiiyuko
Mini zmiany
Proszę o zapoznaniem się ze zmianami:
- Do "dołącz" dodałam regulamin
- Zajrzyj do sklepu ( i nie wiem czy wiecie ale za wymyślenie jakiegoś nowego przedmiotu dostajesz go i dodatkowo dostajesz 10 ws, tak samo możecie wymyślić nowe tereny.)
Od Sheily C.D. Lyki
Miałam zostac na tyłach ale ruszyłam za Lyką. Gdy ją zobaczyłam
zobaczyłam również demony od których uciekłam. Nie było czasu do
stracenia. Szybko wyskoczyłam zza krzaku.
-Zostawcie ją!
-Niby czemu wyklęta?!
-Weźcie mnie zamiast ją.
-Sheila! Co robisz?!-wołała Lyka.
-Nie martw się Lyka o mnie. Ty masz rodzinę. Ja nia mam dla kogo życ.-westchnęłam i podeszłam do basiora.
-Bież nie ale póśc ją.-powiedziałam i tak się stało. Byłam gotowa na śmierc. Nagle Lyka zaatakowała i uciekłyśmy.
Lyka?
-Zostawcie ją!
-Niby czemu wyklęta?!
-Weźcie mnie zamiast ją.
-Sheila! Co robisz?!-wołała Lyka.
-Nie martw się Lyka o mnie. Ty masz rodzinę. Ja nia mam dla kogo życ.-westchnęłam i podeszłam do basiora.
-Bież nie ale póśc ją.-powiedziałam i tak się stało. Byłam gotowa na śmierc. Nagle Lyka zaatakowała i uciekłyśmy.
Lyka?
Od Camille
Moja 1 historia:
Nikogo tu nie znam... Wszyscy są mi obojętni, ale czuję się taka podniecona... Przecież to mój 1-wszy dzień w nowej watasze... No cóż na znajomościach mi nie zależy, ale miło by mieć drócha, który by mi mógł opowiedzieć coś o tej Watasze... Nawet nie wiem jak kto ma na imię oprócz Nut, bo to w końcu jej wataha! Kiedy tak sobie myślałam usłyszałam, że Nut woła nas do siebie...
- Kochani! Mam zaszczyt powiedzieć wam o naszej nowej wilczycie Camille!
- Powiedz nam coś o sobie! - powiedział jeden z wilków
- No to tak...- Zaczęłam troszkę nie śmiało - Nie będę się nad sobą użalać bo aż tak źle nie jest. Moja historia... Chcecie się dowiedzieć jaka byłam co robiłam w przeszłości itp?
- Tak
-No to tak: Pochodzę z... podobno szlacheckiej rodziny. Nawet nie pamiętam jak moja matka i mój ojciec mieli na imię ale wiem tylko że zginęli w jakiejś bitwie pomiędzy Watahą Śmiercionośnych... Miałam wtedy parę miesięcy. Nie miałam rodzeństwa i zostałam sama na pastwę losu... Przez parę lat uczyłam się magii wody oraz magii powietrza. Uczyłam się również leczenia. Szło mi coraz lepiej i pewnego dnia zauważyłam wodospad... Powiedziałam sama do siebie "Chodź Camille, pouczysz się trochę" czy coś w tym stylu. Kiedy wskoczyłam do wody i zanurkowałam zauważyłam tysiące małych rybek pływający obok mnie! Jakież to było SUPER uczucie! Zauważyłam także że ten wodospad musi być magiczny. Po paru godzinach suszyłam się na kamieniu ogrzewając sobie futro, gdy w net zauważyłam, że coś się poruszyło w krzakach. Przyjęłam pozycje do ataku i zauważyłam że to był jeden z waszych wilków, który powiedział: ' Co ty tu robisz?! To teren Watahy Oka Nut!" Nie wiedziałam o tym sorry! "Do jakiej należysz Watahy?" - powiedział zdenerwowany wilk. Do żadnej- powiedziałam Nie mam Watahy a ty po co się pytasz? - powiedziałam z pogardą "Do Watahy Oka Nut!" Ten wodospad też do niej należy! Czy chcesz należeć do naszej Watahy?"
Hmmm... Pomyślałam sobie... Może to nie głupi pomysł? Ok Powiedziałam! Będę należeć do waszej Watahy!
Nikogo tu nie znam... Wszyscy są mi obojętni, ale czuję się taka podniecona... Przecież to mój 1-wszy dzień w nowej watasze... No cóż na znajomościach mi nie zależy, ale miło by mieć drócha, który by mi mógł opowiedzieć coś o tej Watasze... Nawet nie wiem jak kto ma na imię oprócz Nut, bo to w końcu jej wataha! Kiedy tak sobie myślałam usłyszałam, że Nut woła nas do siebie...
- Kochani! Mam zaszczyt powiedzieć wam o naszej nowej wilczycie Camille!
- Powiedz nam coś o sobie! - powiedział jeden z wilków
- No to tak...- Zaczęłam troszkę nie śmiało - Nie będę się nad sobą użalać bo aż tak źle nie jest. Moja historia... Chcecie się dowiedzieć jaka byłam co robiłam w przeszłości itp?
- Tak
-No to tak: Pochodzę z... podobno szlacheckiej rodziny. Nawet nie pamiętam jak moja matka i mój ojciec mieli na imię ale wiem tylko że zginęli w jakiejś bitwie pomiędzy Watahą Śmiercionośnych... Miałam wtedy parę miesięcy. Nie miałam rodzeństwa i zostałam sama na pastwę losu... Przez parę lat uczyłam się magii wody oraz magii powietrza. Uczyłam się również leczenia. Szło mi coraz lepiej i pewnego dnia zauważyłam wodospad... Powiedziałam sama do siebie "Chodź Camille, pouczysz się trochę" czy coś w tym stylu. Kiedy wskoczyłam do wody i zanurkowałam zauważyłam tysiące małych rybek pływający obok mnie! Jakież to było SUPER uczucie! Zauważyłam także że ten wodospad musi być magiczny. Po paru godzinach suszyłam się na kamieniu ogrzewając sobie futro, gdy w net zauważyłam, że coś się poruszyło w krzakach. Przyjęłam pozycje do ataku i zauważyłam że to był jeden z waszych wilków, który powiedział: ' Co ty tu robisz?! To teren Watahy Oka Nut!" Nie wiedziałam o tym sorry! "Do jakiej należysz Watahy?" - powiedział zdenerwowany wilk. Do żadnej- powiedziałam Nie mam Watahy a ty po co się pytasz? - powiedziałam z pogardą "Do Watahy Oka Nut!" Ten wodospad też do niej należy! Czy chcesz należeć do naszej Watahy?"
Hmmm... Pomyślałam sobie... Może to nie głupi pomysł? Ok Powiedziałam! Będę należeć do waszej Watahy!
Głośnymi oklaskami powitajmy Camille
imię: Camille
wiek: (Nieśmiertelna) 5 lat
płeć: Samica
partner/partnerka: nie ma, szuka
status:Lekarz
ścieżka: Re
dzieci: nie ma
rodzina: nie wie
moce i umiejętności :moc leczenia, latania (bez skrzydeł) moc wiatru i wody
charakter : Patrzy na świat przez różowe okulary, troskliwa lecz umie zranić... Ma czarno-biały charakter, jak Ying i Yang
co go/ją interesuje: wilki, leczenie, para się malarstwem
czego nie lubi: kłamstw, użalania się nad sobą, wojen
steruje: Madi:3 (Mija-Mija2001 - login na howrse.pl)
historia : Nic nie pamięta... Wie tylko że jakiś wilk ją tu przyniósł
wiek: (Nieśmiertelna) 5 lat
płeć: Samica
partner/partnerka: nie ma, szuka
status:Lekarz
ścieżka: Re
dzieci: nie ma
rodzina: nie wie
moce i umiejętności :moc leczenia, latania (bez skrzydeł) moc wiatru i wody
charakter : Patrzy na świat przez różowe okulary, troskliwa lecz umie zranić... Ma czarno-biały charakter, jak Ying i Yang
co go/ją interesuje: wilki, leczenie, para się malarstwem
czego nie lubi: kłamstw, użalania się nad sobą, wojen
steruje: Madi:3 (Mija-Mija2001 - login na howrse.pl)
historia : Nic nie pamięta... Wie tylko że jakiś wilk ją tu przyniósł
Od Sheily C.D. Luny
Gdy Luna zapytała gdzie jest Toushiro przez głowę przebiegła mi jedna myśl. Rina. Natychmiest pognałam do Luny.
-Wiem gdzie może byc.
-Gdzie?! Proszę zaprowadź mnie w to miejsce.-odpowiedziała spanikowana wadera. Ja tylko skinęłam głową i zaprowadziłam ją tu:
-Jestś pewna?
-Na 100%.-odpowiedziałam i ruszyłam w głąb lasu.
-Rina!!! Toushiro!!!-wołałam. Nagle zza drzew wyłoniła się głowa Riny i Toushiro.
-Toushiro!-zawołała uradowana Luna.
-Mama!-odkrzyknął malec i podbiegł do Luny.
-Rina. Wytłumacz mi po co go tu przprowadziłaś?-zapytałam.
-Chiałam żeby udowodnił swoją odwagę.-odpowiedziała pogardzająco Rina i uśmiechnęła się.-I udowodił.
Luna? Dokończysz?
-Wiem gdzie może byc.
-Gdzie?! Proszę zaprowadź mnie w to miejsce.-odpowiedziała spanikowana wadera. Ja tylko skinęłam głową i zaprowadziłam ją tu:
-Jestś pewna?
-Na 100%.-odpowiedziałam i ruszyłam w głąb lasu.
-Rina!!! Toushiro!!!-wołałam. Nagle zza drzew wyłoniła się głowa Riny i Toushiro.
-Toushiro!-zawołała uradowana Luna.
-Mama!-odkrzyknął malec i podbiegł do Luny.
-Rina. Wytłumacz mi po co go tu przprowadziłaś?-zapytałam.
-Chiałam żeby udowodnił swoją odwagę.-odpowiedziała pogardzająco Rina i uśmiechnęła się.-I udowodił.
Luna? Dokończysz?
Od Kiiyuko
Błąkałam się sama po jakimś lesie. Nagle zobaczyłam biało-niebieską wilczycę
- Witaj jestem Nut. Odezwała się wilczyca.
- Ja jestem Kiiyuko ale mów mi Kiki.
- Co cię sprowadza na teren naszej watahy?? Spytała Nut.
- Mnie... Ja nie wiedziałam że tu jest wataha.
- Jest ja jestem samicą Alfa.
- Mogę dołączyć??
- Pewnie zapraszamy. Zaprowadzę cię pod wolną jaskinię.Powiedziała Nut.
Gdy byłyśmy pod jaskinią pożegnałam się z Nut i poszłam na spacer zwiedzić tereny naszej watahy. Nagle wpadłam na jakiegoś wilka
- Cześć kim jesteś? Spytałam.
<Ktoś dokończy??>
- Witaj jestem Nut. Odezwała się wilczyca.
- Ja jestem Kiiyuko ale mów mi Kiki.
- Co cię sprowadza na teren naszej watahy?? Spytała Nut.
- Mnie... Ja nie wiedziałam że tu jest wataha.
- Jest ja jestem samicą Alfa.
- Mogę dołączyć??
- Pewnie zapraszamy. Zaprowadzę cię pod wolną jaskinię.Powiedziała Nut.
Gdy byłyśmy pod jaskinią pożegnałam się z Nut i poszłam na spacer zwiedzić tereny naszej watahy. Nagle wpadłam na jakiegoś wilka
- Cześć kim jesteś? Spytałam.
<Ktoś dokończy??>
Od Vikosy c.d. Soney
-Tak.-powiedziała do mnie przyjaciółka.
-Nie-odpowiedziałam.
-Ale jak to?
-Jesteśmy jak yin i yang. Mósimy zrobić ten znak a wszystko sie odwróci. Tak samo jak wcześniej. Tobie sie nic nie stanie. Obiecuje.
-Skąd wiesz?
-Bo jakby co mam odtródke.-uśmiechnełą sie do niej. Zaczełysmy biegać. Tworzyłyśmy yin i yang. Wygladaoo to tak:
Byliśmy całą energią i tylko energią. Tereny zaczęły byc zielone. Wszystko wracało do normy. W pewnym momencie kiedy wszystkoo już było normalne ustałyśmy. Soney zaczęła się powoli zmieniać. Podałam jej eliksir. Nic się z nią nie stało.
-Dzięki. Miałas racje-powiedziłą uściskajac mnie.
-Tak.-odpowiedziłam. Na niebie już zrobiło się ciemno. W głąbi duszy nie przejmowłąm sie tym. Nie obchodziło mnie już nic. Mojej najlepszej przyaciółce nic nie jest i to jest teraz ważne. Byłam szcześliwa. Fantazia i Morlw podleciały do nas.
-To będa teraz nasi towarzysze.-powiedizłam radośnie. Na twrzy Soney był naturalny uśmiech. Była najlepsza przyjaciółką pod słońcem i nikt jej nie zastąpi.
(Prosze dokończ Soney)
-Nie-odpowiedziałam.
-Ale jak to?
-Jesteśmy jak yin i yang. Mósimy zrobić ten znak a wszystko sie odwróci. Tak samo jak wcześniej. Tobie sie nic nie stanie. Obiecuje.
-Skąd wiesz?
-Bo jakby co mam odtródke.-uśmiechnełą sie do niej. Zaczełysmy biegać. Tworzyłyśmy yin i yang. Wygladaoo to tak:
Byliśmy całą energią i tylko energią. Tereny zaczęły byc zielone. Wszystko wracało do normy. W pewnym momencie kiedy wszystkoo już było normalne ustałyśmy. Soney zaczęła się powoli zmieniać. Podałam jej eliksir. Nic się z nią nie stało.
-Dzięki. Miałas racje-powiedziłą uściskajac mnie.
-Tak.-odpowiedziłam. Na niebie już zrobiło się ciemno. W głąbi duszy nie przejmowłąm sie tym. Nie obchodziło mnie już nic. Mojej najlepszej przyaciółce nic nie jest i to jest teraz ważne. Byłam szcześliwa. Fantazia i Morlw podleciały do nas.
-To będa teraz nasi towarzysze.-powiedizłam radośnie. Na twrzy Soney był naturalny uśmiech. Była najlepsza przyjaciółką pod słońcem i nikt jej nie zastąpi.
(Prosze dokończ Soney)
Od Lyki c.d. Sheily
Leciałyśmy w śród chmur do Magicznego Lasu. Rozmawiałam z Sheily w drodze. Rozmyślałam nad zwiazkiem Liki z Vivim.
-Jak myślisz? Kiedyś będą razem?-zapytała mnie moja przyjaciółka.
-Wiesz... Sam nie wiem. Vivi... no wiesz nigdy się nad tym nie zastanawiałam.-odpowiedziałm patrzac w dół.-Niedługo będziemy na miejscu. Gdy byliśmy już nad Lasem Wzleciałm jak torpeda w dół, Vivi za mną. Nie widziałm czy Sheily leci za mną. Musiałm sie dowiedziec o co chodzi. Ustałam na ziemi. Sheily i Lika pojawiły sie po chwili.
-Jak tu pieknie-zaczeła moja przyjaciółka.
-Co jest Vivi?-zapytałam sie smoka. On tylko pokecił głowa przecząco. Zaczęłam szukać śladów. Były ślady watahy. Innej niż nasza. Zaczelam iść tropem. Vivi i Lika zostali a ja i Sheily poszłyśmy. Natknęłysmy się na stado wilków. Rozmawiły. Zaczęłma warczeć. W pewnym momęcie zaatakowaliśmy ich. Zabijałyśmy kolejne wilki. Sheily padła ja zaraz po niej. Wydałam z siebie cichy gwizd. Na niebie pojawił sie Vivi. Zaczał strzelać piorunami w przeciwników. Lika zamrazała ich.
-Sheily zabezpiecz teren z Liką i Vivim. Ja ide na spotkanie z wrogami-rozkałam i po chwili mnie nie było.
(Prosze dokoncz Sheily)
-Jak myślisz? Kiedyś będą razem?-zapytała mnie moja przyjaciółka.
-Wiesz... Sam nie wiem. Vivi... no wiesz nigdy się nad tym nie zastanawiałam.-odpowiedziałm patrzac w dół.-Niedługo będziemy na miejscu. Gdy byliśmy już nad Lasem Wzleciałm jak torpeda w dół, Vivi za mną. Nie widziałm czy Sheily leci za mną. Musiałm sie dowiedziec o co chodzi. Ustałam na ziemi. Sheily i Lika pojawiły sie po chwili.
-Jak tu pieknie-zaczeła moja przyjaciółka.
-Co jest Vivi?-zapytałam sie smoka. On tylko pokecił głowa przecząco. Zaczęłam szukać śladów. Były ślady watahy. Innej niż nasza. Zaczelam iść tropem. Vivi i Lika zostali a ja i Sheily poszłyśmy. Natknęłysmy się na stado wilków. Rozmawiły. Zaczęłma warczeć. W pewnym momęcie zaatakowaliśmy ich. Zabijałyśmy kolejne wilki. Sheily padła ja zaraz po niej. Wydałam z siebie cichy gwizd. Na niebie pojawił sie Vivi. Zaczał strzelać piorunami w przeciwników. Lika zamrazała ich.
-Sheily zabezpiecz teren z Liką i Vivim. Ja ide na spotkanie z wrogami-rozkałam i po chwili mnie nie było.
(Prosze dokoncz Sheily)
Od Lyki c.d. Luny
-Czy ktoś widział Toushiro?!-zapytała Luna patrzac na wszystkich. Zaczęły sie robić szmery wokół wilków. Polowi ale pewnie podeszłam do Luny i Willa.
-Lyka widziałaś Toushiro?-zapytała mnie nerwowo Luna. Wpatrywała się we mnie z nadzieją. Will też wpatrywał się we mnie. Rozłożyłam skrzydłam. Na moim grzbiecie siedział Toyshiro. Ucieszł się na widok rodziców. Luna nie mogła sie nadziwić. Przytuliła malucha.
-Dzięki-powiedziała. Inne wilki zwróciły wzrok na nas. Luna usicinęła mnie i Will też.
-Nie ma za co-odpowiedziałm i sie uśmiechnełam.-Błąkał sie sam po lesie.
-Mamo,tato..-zaczął maluch-leciałem z ciocią Lyk ado magicznego lasu. tam ciocia i ja ćwiczylismy i potem bawiliśmy i wróciłem do was iii..
-I świetnie sie pawił ujeżdżajac Vviego-dokaczyłam za niego.
-Tak-odpowiedziął patrząc na nich. Miałam juz odejśc gdy Luna mnie zaczepiła.
-Lyka-zaczeła niepewne. Spojrzłam na nia Will zajał się maluchem.
-Tak?-zapytałam patrząc na nia.
(Prosze dokończ Luna)
-Lyka widziałaś Toushiro?-zapytała mnie nerwowo Luna. Wpatrywała się we mnie z nadzieją. Will też wpatrywał się we mnie. Rozłożyłam skrzydłam. Na moim grzbiecie siedział Toyshiro. Ucieszł się na widok rodziców. Luna nie mogła sie nadziwić. Przytuliła malucha.
-Dzięki-powiedziała. Inne wilki zwróciły wzrok na nas. Luna usicinęła mnie i Will też.
-Nie ma za co-odpowiedziałm i sie uśmiechnełam.-Błąkał sie sam po lesie.
-Mamo,tato..-zaczął maluch-leciałem z ciocią Lyk ado magicznego lasu. tam ciocia i ja ćwiczylismy i potem bawiliśmy i wróciłem do was iii..
-I świetnie sie pawił ujeżdżajac Vviego-dokaczyłam za niego.
-Tak-odpowiedziął patrząc na nich. Miałam juz odejśc gdy Luna mnie zaczepiła.
-Lyka-zaczeła niepewne. Spojrzłam na nia Will zajał się maluchem.
-Tak?-zapytałam patrząc na nia.
(Prosze dokończ Luna)
Od Soney C.D. Vikosy
Spojrzałam na Vikose. Byłam trochę przybita tym wsztstkim ale w końcu podeszłam do niej i powiedziałam:
-Tak. Vikosa? Nie mam pomysłu. |
|
Od Sheily C.D. Lyki
Spojrzałam na Lykę i na Viviego. Po chwili jednak pokręciłam przecząco głową.
-Nie lecę...Na twoim smoku.-Lyka spojrzała na mnie zdumiona.
-Mam swojego.-uśmiechnęłam się i gwizdnęłam. Po chwili przyleciała Lika. Kiedy stanęła na ziemi zbaraniała i spojrzała na Viviego. Jej oczy przepełnione były miłością i zauroczeniem. Podeszłam do Lyki.
- Niesamowite. Lika zakochała się w Vivim.-powiedziałam i wsiadłam na smoczycę.
-Lecimy.-powiedziała Lyka i poszybowałyśmy.
Lyka dokończysz?
-Nie lecę...Na twoim smoku.-Lyka spojrzała na mnie zdumiona.
-Mam swojego.-uśmiechnęłam się i gwizdnęłam. Po chwili przyleciała Lika. Kiedy stanęła na ziemi zbaraniała i spojrzała na Viviego. Jej oczy przepełnione były miłością i zauroczeniem. Podeszłam do Lyki.
- Niesamowite. Lika zakochała się w Vivim.-powiedziałam i wsiadłam na smoczycę.
-Lecimy.-powiedziała Lyka i poszybowałyśmy.
Lyka dokończysz?
Powitajmy Aszain- nową członkini
imię: Aszain
wiek: 2 lata
płeć: samica
partner/partnerka: szuka
status: zwiadowczyni
ścieżka: -
dzieci: -
rodzina: nie zna
moce i umiejętności : potrafi stać się niewidzialna, widzi w ciemnościach
charakter : dowcipna, przyjacielska, poważna
co go/ją interesuje: natura
czego nie lubi: niesprawiedliwości
steruje: Aniuś (login na howrse)
historia : -
Od Luny
Trwały przygotowania do ślubu mojego i Will'a. Wszyscy się uwijali. Ja
latałam jak opętana, żeby wszystko pozałatwiać na czas. Kiedy wszytko
było gotowe i została godzina do ślubu, zorientowałam się, że nie ma
Toushiro. Pobiegłam do Will'a.
-Widziałeś Toushiro?-zapytałam zmartwiona.
-Nie, a ty?-odparł. Pomachałam głową na nie. Popatrzyliśmy sobie z lękiem w oczy. Poszliśmy na dziedziniec i zawołaliśmy wszystkich.
-Czy ktoś widział Toushiro?!-zapytałam wszystkich.
<Niech ktoś dokończ>
-Widziałeś Toushiro?-zapytałam zmartwiona.
-Nie, a ty?-odparł. Pomachałam głową na nie. Popatrzyliśmy sobie z lękiem w oczy. Poszliśmy na dziedziniec i zawołaliśmy wszystkich.
-Czy ktoś widział Toushiro?!-zapytałam wszystkich.
<Niech ktoś dokończ>
piątek, 14 grudnia 2012
Od Vikosy c.d. Soney
W głowie kłębiły mi się myśli. "Zostać takimi na zawsze? Może to zrobić?" sama nie wiedziłąm juz co robić. Chodziłam po terenie. Wydawał mi się taki dziwny. Nie mogłam się powstrzymać. Ten teren taki straszny. Moja mama mi zawsze mówiła żebym szła za głosem serca. Serce mówiło mi żebym to zrobiła. Podesżłma do Soney.Opowiedziłam jej to. Spojrzłą na mnie.
-Ale..ale ja nie chce się taka stać!!-krzyczała.
-Moze jeśli nie bedziesz na tych terenach to nic ci nie bedzie?
-Może
-To co próbujemy?
-Sama nie wiem. Jesli jednak sie stane.
-Dobra. przemyśl to i zadecyduj. Powiesz mi jutro oki?
-Dobra.
Spojrzłam na niebo. Było już ciemno. Zrobiłąm sobie posłanie i położyłam się. Spojrzłam na Soney. Moją przyjaciółka patrzała na tron jeszcze dosyć długo. Chciałam spac więc zasnełam.
(Soney? I co robimy to?)
-Ale..ale ja nie chce się taka stać!!-krzyczała.
-Moze jeśli nie bedziesz na tych terenach to nic ci nie bedzie?
-Może
-To co próbujemy?
-Sama nie wiem. Jesli jednak sie stane.
-Dobra. przemyśl to i zadecyduj. Powiesz mi jutro oki?
-Dobra.
Spojrzłam na niebo. Było już ciemno. Zrobiłąm sobie posłanie i położyłam się. Spojrzłam na Soney. Moją przyjaciółka patrzała na tron jeszcze dosyć długo. Chciałam spac więc zasnełam.
(Soney? I co robimy to?)
Od Vikosy c.d. Jasper
Spoglądałam raz to na niego a raz to na Jaspera. Widziłam po nim że wyczekuje. Musiałam podjac decyzję.
-Nie mogę-wyszeptałam. Widziłam po nim że sie załamał.- Nie moge bo się zgodze!!
-Naprawdę?-zapytał niedowierzący jeszcze Jasper. Podał mi rubinek.
-Tak! Na pewno tak!!-krzyczłam uścisnęłam go i pocałowałam.
-Nasz pierwszy pocałunek-powiedział patrząc na mnie
-W pełni ksieżyca i po kostki w wodzie.-odpowiedziłąm. Nie mogłam uwierzyc. Miałm partnera.Nigdy nie sądziłam ze tak będzie. Nie spodziewałam sie tego. Wreście wyszliśmy z wody. Byłam tak szcześliwa ze przez cały czas milczałam.
-Musze ci kogoś przedstwaić-powiedziłam i gwiznęłam. Po chwili obok mnie stała Fantazia. Była spokojna chocna Jaspera patrzała z nieufnościa.
-Fajny-odpowiedził chcąc pogłaskac feniksa. Ona jednak sie nie dała. Chciał go ugryść.
-Jest trochę niepewna co do innych.-odrzekłam patrząc na nia karcąco. Ona skuliła sie
-Przyzwyczai się do mnie. Nie?
-Na pewno. Poczekaj.
Usiadłam na przeciwko Fantazi. Zaczełam z nia rozmawiac. Tłumaczyłam jej wszystko co się stało. Przkonywałam do Jaspera. Wreście skończyłam.
-Wytłumaczyłam jej wszystko.-powiedziąłam wstajac i patrząc na feniksa.
-Fajnie-odpowiedziął. Fantazia podeszła do niego i przytuliła się. Jasper ja pogłaskał.
-Już cie lubi.
-Tak. jak to zrobiłaś?
-Rozmwaiałm z nia i wytłumaczyłam. jednak jeszcze nie rób zbyt gwałtownych ruchów.
-Jasne
-I jak? Co porobimy?
(Prosze dokończ Jasper)
-Nie mogę-wyszeptałam. Widziłam po nim że sie załamał.- Nie moge bo się zgodze!!
-Naprawdę?-zapytał niedowierzący jeszcze Jasper. Podał mi rubinek.
-Tak! Na pewno tak!!-krzyczłam uścisnęłam go i pocałowałam.
-Nasz pierwszy pocałunek-powiedział patrząc na mnie
-W pełni ksieżyca i po kostki w wodzie.-odpowiedziłąm. Nie mogłam uwierzyc. Miałm partnera.Nigdy nie sądziłam ze tak będzie. Nie spodziewałam sie tego. Wreście wyszliśmy z wody. Byłam tak szcześliwa ze przez cały czas milczałam.
-Musze ci kogoś przedstwaić-powiedziłam i gwiznęłam. Po chwili obok mnie stała Fantazia. Była spokojna chocna Jaspera patrzała z nieufnościa.
-Fajny-odpowiedził chcąc pogłaskac feniksa. Ona jednak sie nie dała. Chciał go ugryść.
-Jest trochę niepewna co do innych.-odrzekłam patrząc na nia karcąco. Ona skuliła sie
-Przyzwyczai się do mnie. Nie?
-Na pewno. Poczekaj.
Usiadłam na przeciwko Fantazi. Zaczełam z nia rozmawiac. Tłumaczyłam jej wszystko co się stało. Przkonywałam do Jaspera. Wreście skończyłam.
-Wytłumaczyłam jej wszystko.-powiedziąłam wstajac i patrząc na feniksa.
-Fajnie-odpowiedziął. Fantazia podeszła do niego i przytuliła się. Jasper ja pogłaskał.
-Już cie lubi.
-Tak. jak to zrobiłaś?
-Rozmwaiałm z nia i wytłumaczyłam. jednak jeszcze nie rób zbyt gwałtownych ruchów.
-Jasne
-I jak? Co porobimy?
(Prosze dokończ Jasper)
Od Lyki c.d. Sheily
-Sheily posłuchaj-zaczęłam niepewnie-Nie obchodzi mnie czy jestes potworem czy nie.
-Naprawde?
-Tak. Nie ważnie czym być była i tak jesteś moją przyjaciółką.-powiedziłam a ona spojrzała sie na mnie radośnie. Wstałam i wskoczyłam do wody. Chlapnęłam jej w twarz. ona naśmiała sie i też wskoczyła. Zaczęłyśmy sie bawić jak szalone. Wreście powiedziałam.
-Czy demon może ściągnąć klatwe innego demona.
-Raczej tak.A co?
-Nic.-odpowiedziałm nie patrząc na łapę. Nie chiałam jej partwić. Trzepnęłam jej znów wodą w twarz.
-To nie fer!!-krzyknęła- Odwróciłaś moją uwage.
Uśmiechneąłms ię tylko i zanurkowłam. Sheily za mną. Ona jedak wynurzyła się szybko żeby zaczerpnąć powietrza. Ja miałm kulę powietrza więc byłam bezpieczna. Gdy moja przyciółka znów się zanurzyła machnełąm skrzydłem przed jej twarzą i popłynęłam mocno i szybko w dół. Ona nie orjętując sie gdzie jestem pływała dalej. Zaatakowłąm ją powietrzem od dołu. Wyrzuciłam z wody i gdy juz byłą blisko ziemi wytworyzłam tornado, które delikatnie połozyło ja na ziemi. Wyszłam równierz z wody i padłam na ziemie. Zaczęłyśmy sie śmiać. To było takie cudowne. Nagle zobaczyłam przed soba Viviego.
-O nie-wyszeptałam. Vvi wylądował i spojrzał na mnie. Sheily też na mnie patrzała.-Tylko nie to Vivi!!
Mój smok tylko skiwnął głową spojrzłam na Sheily.
(prosze dokończ Sheily. PS: Lecisz do Magicznego Lasu?)
-Naprawde?
-Tak. Nie ważnie czym być była i tak jesteś moją przyjaciółką.-powiedziłam a ona spojrzała sie na mnie radośnie. Wstałam i wskoczyłam do wody. Chlapnęłam jej w twarz. ona naśmiała sie i też wskoczyła. Zaczęłyśmy sie bawić jak szalone. Wreście powiedziałam.
-Czy demon może ściągnąć klatwe innego demona.
-Raczej tak.A co?
-Nic.-odpowiedziałm nie patrząc na łapę. Nie chiałam jej partwić. Trzepnęłam jej znów wodą w twarz.
-To nie fer!!-krzyknęła- Odwróciłaś moją uwage.
Uśmiechneąłms ię tylko i zanurkowłam. Sheily za mną. Ona jedak wynurzyła się szybko żeby zaczerpnąć powietrza. Ja miałm kulę powietrza więc byłam bezpieczna. Gdy moja przyciółka znów się zanurzyła machnełąm skrzydłem przed jej twarzą i popłynęłam mocno i szybko w dół. Ona nie orjętując sie gdzie jestem pływała dalej. Zaatakowłąm ją powietrzem od dołu. Wyrzuciłam z wody i gdy juz byłą blisko ziemi wytworyzłam tornado, które delikatnie połozyło ja na ziemi. Wyszłam równierz z wody i padłam na ziemie. Zaczęłyśmy sie śmiać. To było takie cudowne. Nagle zobaczyłam przed soba Viviego.
-O nie-wyszeptałam. Vvi wylądował i spojrzał na mnie. Sheily też na mnie patrzała.-Tylko nie to Vivi!!
Mój smok tylko skiwnął głową spojrzłam na Sheily.
(prosze dokończ Sheily. PS: Lecisz do Magicznego Lasu?)
Od Lyki c.d. Whita
Patrzałam na wszystkie te pokoje. Były piekne. Nie sądzilam ze kiedyś będę miała z Whitem wspólną jaskinię. Było tak dużo pokoji. Z zaciekawieniem patrzałam na swój pokój. Mogłam w nim ćwiczyć walkę albo magie. Wreście po skończeniu oglądania domu uścisnęłam go.
-Tu jest pięknie. Przy tamtej kolacji myślałam że nic już nie jest lepsze ale jednak.- powiedziłam i pocałowałm go. Wreście nastawał noc. Poszliśmy do sypialni. Leżeliśmy mówiąc sobie żarty. Tyle opowiedziłąm mu a on mi. Wreście było juz kompletnie ciemno. My jednak nie mysleliśmy o tym. nasza rozmowa długo się jeszcze nie kończyła. Gdzieś około północy zasnęłam. Byałam piekny sen. Wokoł domu było pieknie a my stawiśmy. Wokół nas skakały szczeniaczki. Nasze małe szczeniaczki. rano wstałam szczęśliwa jak nigdy. Poszłam na wodospad a Whit na polowanie. Gdy się umyłam poszłam do naszego domu. "Naszego" pomyślałam. Najlepsze słowo jakie istniało. Zjadłam przepyszne śniadanie. Zaczeło mi być niedobrze. Nie przjemowałam sie tym. Po 12 zaczął mnie boleć brzuch. Whit bardzo sie tym zmartwił. Poszliśmy do Kate. Ona przebadała mnie. Na koniec powiedziała:
-Lyka jesteś w ciązy.
Nie mogłam w to uwierzyc. Szybko poszłam do Whita który czekał.
-Jestem w ciaży!!-krzyknęłam. Widziałam na jego twarzy zamotanie i radość.
(Prosze dokończ Whit)
-Tu jest pięknie. Przy tamtej kolacji myślałam że nic już nie jest lepsze ale jednak.- powiedziłam i pocałowałm go. Wreście nastawał noc. Poszliśmy do sypialni. Leżeliśmy mówiąc sobie żarty. Tyle opowiedziłąm mu a on mi. Wreście było juz kompletnie ciemno. My jednak nie mysleliśmy o tym. nasza rozmowa długo się jeszcze nie kończyła. Gdzieś około północy zasnęłam. Byałam piekny sen. Wokoł domu było pieknie a my stawiśmy. Wokół nas skakały szczeniaczki. Nasze małe szczeniaczki. rano wstałam szczęśliwa jak nigdy. Poszłam na wodospad a Whit na polowanie. Gdy się umyłam poszłam do naszego domu. "Naszego" pomyślałam. Najlepsze słowo jakie istniało. Zjadłam przepyszne śniadanie. Zaczeło mi być niedobrze. Nie przjemowałam sie tym. Po 12 zaczął mnie boleć brzuch. Whit bardzo sie tym zmartwił. Poszliśmy do Kate. Ona przebadała mnie. Na koniec powiedziała:
-Lyka jesteś w ciązy.
Nie mogłam w to uwierzyc. Szybko poszłam do Whita który czekał.
-Jestem w ciaży!!-krzyknęłam. Widziałam na jego twarzy zamotanie i radość.
(Prosze dokończ Whit)
Od Lyki c.d. Golda
-Oki. Tylko nie martw się. Nawet gdy byłaby noc to i tak bede nasłuchiwała i wrazie niebezpieczeństwa przylece.
-Dzieki-powiedział i uscisnął mnie.
-Nie ma sprawy-odpowiedziałam i spojrzałam na malucha. Był taki słodki.-A tylko czy Carter widział już smoki?
-Nie. A czemu pytasz?
-Może lepiej niech pozna Viviego.
-Czemu?
-Bo to mój smok i lepiej żeby sie go nie bał. Tak dla bezpieczeństwa.
-Oki to zawołaj go.
Gwizdnełam a po chwili pojawił się mój smok.
-Ciociu zobacz!!-krzyknął przestraszony maluch. Wziełam go na grzbiet i podsunęłam do Viviego. Od delkatnie go dotknał. Smok parsknał a Carter ukrył się za Golda.
-Zabawa!!-krzyknęłam do mojego smoka od wziął Cartera. podrzucił go a maluch z krzykiem zaczął spadać w dół.
-Lyka!-krzyczał Gold
-Spokojnie-odpowiedziłam. Vivi złapał malucha i zaczął się z nim bawić. Po chwili Carter podbiegł do nas.
-Ten spok jest super!-wrzeszczał cały radosny i znów pobiegł do Viviego.
-I co? Mówiłam ze spokojnie.-uśmiechnełam się do Golda. On uśmiechnął sie.
(Prosze dokończ Gold)
-Dzieki-powiedział i uscisnął mnie.
-Nie ma sprawy-odpowiedziałam i spojrzałam na malucha. Był taki słodki.-A tylko czy Carter widział już smoki?
-Nie. A czemu pytasz?
-Może lepiej niech pozna Viviego.
-Czemu?
-Bo to mój smok i lepiej żeby sie go nie bał. Tak dla bezpieczeństwa.
-Oki to zawołaj go.
Gwizdnełam a po chwili pojawił się mój smok.
-Ciociu zobacz!!-krzyknął przestraszony maluch. Wziełam go na grzbiet i podsunęłam do Viviego. Od delkatnie go dotknał. Smok parsknał a Carter ukrył się za Golda.
-Zabawa!!-krzyknęłam do mojego smoka od wziął Cartera. podrzucił go a maluch z krzykiem zaczął spadać w dół.
-Lyka!-krzyczał Gold
-Spokojnie-odpowiedziłam. Vivi złapał malucha i zaczął się z nim bawić. Po chwili Carter podbiegł do nas.
-Ten spok jest super!-wrzeszczał cały radosny i znów pobiegł do Viviego.
-I co? Mówiłam ze spokojnie.-uśmiechnełam się do Golda. On uśmiechnął sie.
(Prosze dokończ Gold)
czwartek, 13 grudnia 2012
Powitajmy Kiiyuko
imię: Kiiyuko ( dla przyjaciół Kiki )
wiek: 2 lata 6 misięcy
płeć: samica
partner/partnerka: szuka pilnie!!
status: Przywódca polowań
ścieżka: Hathor
dzieci:-
rodzina: zginęli
moce i umiejętności : ma hipnotyzujący śpiew, czar piękności, umie lewitować i czytać w myślach oraz zapanować nad miłością
charakter : miła, romantyczna, szalona, uwodzicielska ale jeśli trzeba to złośliwa, wredna, zabójcza
co ją interesuje: romantyzm, flirt, romantyczne spacery w parku lub o zachodzie słońca po plaży.
czego nie lubi: zdrajców.
steruje: Kocica123876
historia :gdy byłam jeszcze mała na terenie naszej watahy wybuchła wielka wojna. Rodzice kazali mi uciekać. Tylko ja z całej rodziny LEDWO! Ale trafiłam tutaj i bardzo się z tego cieszę.
Od Soney C.D. Vikosy
Nie wiedziałam co robic. Byłam całkowicie bezradna...
-Chyba musimy się z tym pogodzic...-powiedziałam i niepewnie spojrzałam na Vikosę. -Chyba tak... -Wiem! Władamy czrną magią tak? -No...tak.-odpowiedziała Vikosa. -A więc możemy takie zostac! Vikosa? |
|
- I jak? - zapytała Vikosa kiedy skończyła swój pokaz.
- Świetnie! Masz talent! - zaklaskałem w łapy.
- Ty też. - wyszczeżyła się Vikosa.
Zobaczyłem że zaczyna się ściemniać.
- Mogłabyś przyjść nad wodospad Romantic source water o godz. 19:00?
- Tak, a co?
- To będzie niespodzianka. - powiedziałem.
*******19:00********
Siedziałem na brzegu rzeki i czekałem na Vikosę. Nagle usłyszałem szelest w lesie. Zobaczyłem Vikosę i uśmiechnąłem się.
- No to co masz dla mnie? - spytała podekscytowana.
Wciągnąłem ją do wody ( była do kostek ) i blask kiężyca oświetlił ją i mnie. Stanąłem przed nią.
- Vikoso, czy chciałabyś zostać moją partnerką? - spytałem wyniośle pokazując jej piękny czerwony rubin:
(Vikosa, dokończ>
- Świetnie! Masz talent! - zaklaskałem w łapy.
- Ty też. - wyszczeżyła się Vikosa.
Zobaczyłem że zaczyna się ściemniać.
- Mogłabyś przyjść nad wodospad Romantic source water o godz. 19:00?
- Tak, a co?
- To będzie niespodzianka. - powiedziałem.
*******19:00********
Siedziałem na brzegu rzeki i czekałem na Vikosę. Nagle usłyszałem szelest w lesie. Zobaczyłem Vikosę i uśmiechnąłem się.
- No to co masz dla mnie? - spytała podekscytowana.
Wciągnąłem ją do wody ( była do kostek ) i blask kiężyca oświetlił ją i mnie. Stanąłem przed nią.
- Vikoso, czy chciałabyś zostać moją partnerką? - spytałem wyniośle pokazując jej piękny czerwony rubin:
(Vikosa, dokończ>
Od Sheily C.D. Lyki
Kiedy Lyka zapytała mnie jak zbieram energię przeszedł mnie dreszcz. Nie wiedziałam czy mam powiedziec prawdę czy nie?
-Coś nie tak?-zapytała mnie Lyka a ja niespodziewnie odpowiedziałam:
-Nie zbieram energii.
-Jak to?
-Powiem jeśli nikomu nie powiesz.Nawet Nut i Gebowi.
-Nie powiem.
-Jestem demonem.-Lyka spojrzała na mnie przerażona a w moich oczach błysnęły żywe ciemności.
-Jak.. Jak to?-wybełgotała.
-Kiedyś pracowałam dla demonów śmierci. Odwróciłam się od niech i w tedo rzucili na mnie przekleństwo. Stałam się demonem.-powiedziałam i zerknęłam na przyjaciółkę która patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Tak, wiem. Jestem potworem.-powiedziałam i przysiadłam spuszczając głowę.
Lyka?
-Coś nie tak?-zapytała mnie Lyka a ja niespodziewnie odpowiedziałam:
-Nie zbieram energii.
-Jak to?
-Powiem jeśli nikomu nie powiesz.Nawet Nut i Gebowi.
-Nie powiem.
-Jestem demonem.-Lyka spojrzała na mnie przerażona a w moich oczach błysnęły żywe ciemności.
-Jak.. Jak to?-wybełgotała.
-Kiedyś pracowałam dla demonów śmierci. Odwróciłam się od niech i w tedo rzucili na mnie przekleństwo. Stałam się demonem.-powiedziałam i zerknęłam na przyjaciółkę która patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Tak, wiem. Jestem potworem.-powiedziałam i przysiadłam spuszczając głowę.
Lyka?
Od Whita c.d. Lyki
Lyka otworzyła oczy i wyglądała na tak strasznie zachwyconą...
-No i jak, podoba się?
-Och, White... Nie trzeba było...
-Ależ trzeba. Przygotowywałem to odkąd się poznaliśmy...
-To nasz nowy dom... NASZ nowy dom... - Oprowadziłem Lykę po jaskini. Pokazałem jej własny pokój w krórym mogła ćwiczyć swoje zdolności, sypialnię, kuchnię, spiżarnię, mój pokój (ciemny abym mógł porozumiewać się tam z duchami) oraz... pokój dla szczeniąt....
<Dokończ Lyka prosszzzzę!>
Od Golda c.d. Lyki
-Na pewno?
-Lyka, możesz pomóc opiekować się Carterem... Ale innej pomocy nie potrzebuję... Boję się o to czy w chwili słabości nie zaatakuje ciebie... Lub... Cartera.
-Co mnie? - Zapytał Carter.
-Mówię do cioci Lyki, że może jutro też pobawisz się na placu zabaw z Zackiem.
-Taaaaaaaaaaaak!!!! - Odpowiedział.
-To jak Gold?
-Jak coś usłyszysz, że watczę albo coś takiego że jestem zdenerwowany, to przybiegaj. Przecież twoja jaskinia jest tuż obok mojej...
<Dokończ Lyka plissss>\
-Lyka, możesz pomóc opiekować się Carterem... Ale innej pomocy nie potrzebuję... Boję się o to czy w chwili słabości nie zaatakuje ciebie... Lub... Cartera.
-Co mnie? - Zapytał Carter.
-Mówię do cioci Lyki, że może jutro też pobawisz się na placu zabaw z Zackiem.
-Taaaaaaaaaaaak!!!! - Odpowiedział.
-To jak Gold?
-Jak coś usłyszysz, że watczę albo coś takiego że jestem zdenerwowany, to przybiegaj. Przecież twoja jaskinia jest tuż obok mojej...
<Dokończ Lyka plissss>\
Od Kali'ego c.d Szczeniaki
-Tija...
- przytuliłem Tije. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, nie mogę znaleźć
odpowiednich słów. - Tija wiesz jak bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też ale...
-Żadne ,,Ale" Damy sobie ze wszystkim rade. Spokojnie. - powiedziałam z Uśmiechem. - Zak będzie mieć rodzeństwo.
-Masz rację. Musimy powiedzieć o tym Zakowi.
-Tylko się nie przemęczaj. - wtrąciła się Kate.
Wyszliśmy z jaskini Tija wyglądała jakby nie mogła sobie z tym poradzić. Byliśmy już niedaleko jaskini Nagle Tija spytała :
-Kali. - zatrzymała się - Jak myślisz jak zareaguje Zak?
-Spokojnie ucieszy się na pewno. - mówiąc to pocałowałem ją w policzek. Weszliśmy do jaskini Zak już tam był. Bawił się Misiem podarowanym przez Tije na początek nauki. Podeszliśmy bliżej Zak przestał się bawić.
-Zak chcemy ci coś powiedzieć. - powiedziełem
-Tak? a co? - zapytał
-Tija jest w ciąży- oznajmiłem
-Będziesz mieć braciszka albo siostrzyczkę. - powiedziała radośnie Tija.
-Taki mały wilczek? Taki jak ja ? - zapytał zaciekawiony
-Tak trochę mniejszy niż ty. Będziesz się nim opiekować. - Powiedziała Tija.
-A,aaa...
(Tija dokończ)
-Ja ciebie też ale...
-Żadne ,,Ale" Damy sobie ze wszystkim rade. Spokojnie. - powiedziałam z Uśmiechem. - Zak będzie mieć rodzeństwo.
-Masz rację. Musimy powiedzieć o tym Zakowi.
-Tylko się nie przemęczaj. - wtrąciła się Kate.
Wyszliśmy z jaskini Tija wyglądała jakby nie mogła sobie z tym poradzić. Byliśmy już niedaleko jaskini Nagle Tija spytała :
-Kali. - zatrzymała się - Jak myślisz jak zareaguje Zak?
-Spokojnie ucieszy się na pewno. - mówiąc to pocałowałem ją w policzek. Weszliśmy do jaskini Zak już tam był. Bawił się Misiem podarowanym przez Tije na początek nauki. Podeszliśmy bliżej Zak przestał się bawić.
-Zak chcemy ci coś powiedzieć. - powiedziełem
-Tak? a co? - zapytał
-Tija jest w ciąży- oznajmiłem
-Będziesz mieć braciszka albo siostrzyczkę. - powiedziała radośnie Tija.
-Taki mały wilczek? Taki jak ja ? - zapytał zaciekawiony
-Tak trochę mniejszy niż ty. Będziesz się nim opiekować. - Powiedziała Tija.
-A,aaa...
(Tija dokończ)
Przepraszam
- Że przez kilka dni nie wstawiałam opowiadań. Po prostu czas mi na to nie pozwalał. Z wersji spóźnionych mikołajek ( i też za przeprosiny) każdy wilk otrzymuje 10ws :). Mam nadzieję że wybaczycie mi to, niestety nie pracuję jak maszyna więc możliwe że moje opowiadania spóźnią się o kilka dni
- Chyba zauważyliście już która piosenka wygrała . Zwyciężczyni otrzymuję 20 ws w nagrodę! Ale inni uczestnicy też zostaną nagrodzeni!
- Jeszcze raz przepraszam...
niedziela, 9 grudnia 2012
Od Lyki c.d. Sheily
Historia Riny mnie wzruszyłą. Rozumiałam co przeżywała. Było mi jej żal. Ukupiłam się jednak na czym innym. Musiałam jakoś doradzić. Skupiąłm się i przypomniało mi się.
-Musisz jej dac czas. Musi się przyzwyczaić. To normalne. ona myśli ze tak się robi-powiedziałam patrząc na Sheily.
-Tak myślisz?-upewniała się moja przyjaciółka
-Tak-odpowiedziałam zajadając jelenia. Był przepyszny. Sheily i ja rozmawiałyśmy bardzo długo. Po jedeniu poszłyśmy nad rzekę. Musiałyśmy się umyc. byłam cała w krwi. Moja przyjaciółka tez. zaczeliśmy się bawić w wodzie. Myslałam nad pokazaniem jej lasu ale się wachałam. Musiałm z nia spędzić więcej czasu. Ufałam jej ale nie chciałm przerwac takiej zabawy. Sheily chlapnęła mi w twarz a ja się śmiachnełam. wytworzyłam kule i zaczęłam gonic przyjaciółkę. Ona usikała a ja się śmiałam. nagle przystała i wybuchła smiechem.
-Czemu tak nagle?-zapytałam
-Wyglądasz jak chomik w tej kuli.-powiedział a ja też zaczełam się smiać. To była pyszna zabawa. Przez 2 godziny biegałyśmy ganiajac się i chowając. wreście padłysmy na ziemie. Zaczęłam zbierac energie. Oddychałam głęboko.
-co ty robisz?-zapytała Sheily
-Zbieram energie-odrzekłam nie przerywajac czynnosci.
-aha.
-A ty jak zbierasz enrgie?
(Prosze dokończ Sheily)
-Musisz jej dac czas. Musi się przyzwyczaić. To normalne. ona myśli ze tak się robi-powiedziałam patrząc na Sheily.
-Tak myślisz?-upewniała się moja przyjaciółka
-Tak-odpowiedziałam zajadając jelenia. Był przepyszny. Sheily i ja rozmawiałyśmy bardzo długo. Po jedeniu poszłyśmy nad rzekę. Musiałyśmy się umyc. byłam cała w krwi. Moja przyjaciółka tez. zaczeliśmy się bawić w wodzie. Myslałam nad pokazaniem jej lasu ale się wachałam. Musiałm z nia spędzić więcej czasu. Ufałam jej ale nie chciałm przerwac takiej zabawy. Sheily chlapnęła mi w twarz a ja się śmiachnełam. wytworzyłam kule i zaczęłam gonic przyjaciółkę. Ona usikała a ja się śmiałam. nagle przystała i wybuchła smiechem.
-Czemu tak nagle?-zapytałam
-Wyglądasz jak chomik w tej kuli.-powiedział a ja też zaczełam się smiać. To była pyszna zabawa. Przez 2 godziny biegałyśmy ganiajac się i chowając. wreście padłysmy na ziemie. Zaczęłam zbierac energie. Oddychałam głęboko.
-co ty robisz?-zapytała Sheily
-Zbieram energie-odrzekłam nie przerywajac czynnosci.
-aha.
-A ty jak zbierasz enrgie?
(Prosze dokończ Sheily)
Od Vikosy c.d. Soney
Obudziłam się. Soney juz nie spała. Widac było że miała trudny sen. Była poddenerwowana. Widac było po niej że nie miała łatwego snu.
-Jak sen?-zapytałam
-Nawet nie pytaj-odburknęła
-Widac ze koszmarny.
Ona usiadała obok mnie i opowiedziała mi co jej się sniło. Ja równierz opowiedziłąm swój sen. Była wstrząśnietą. Nasze sny były jakby powiazane ze sobą.
-I co robimy?-zapytałam
-Nie wiem. Ten sen wyglądał tak realnie... Vikosa ja nie chce byc taka!!-powiedziała ja się na nia spojrzałam ze rozumieniem i współczuciem. "I co teraz? Jak to sie zakończy?" pytałam sama siebie. Nie wiedziłąm co myśleć. Co jeśli sen Soney się spełni. Nie chce żeby tak było. Wstałam i wspoczyłam na jedno z drzew. Spojrzałam na tereny watachy. Długo mnie w niej nie było. Oprócz Soney nikogo nie znalam. Zeszłam z drzewa i znów usiadłam obok mojej przyjaciółki.
-i co teraz? Co zrobimiy?-zpaytałam patrząc na nią. Soney omijała mojego wzroku.
(Prosze dokończ Soney)
-Jak sen?-zapytałam
-Nawet nie pytaj-odburknęła
-Widac ze koszmarny.
Ona usiadała obok mnie i opowiedziała mi co jej się sniło. Ja równierz opowiedziłąm swój sen. Była wstrząśnietą. Nasze sny były jakby powiazane ze sobą.
-I co robimy?-zapytałam
-Nie wiem. Ten sen wyglądał tak realnie... Vikosa ja nie chce byc taka!!-powiedziała ja się na nia spojrzałam ze rozumieniem i współczuciem. "I co teraz? Jak to sie zakończy?" pytałam sama siebie. Nie wiedziłąm co myśleć. Co jeśli sen Soney się spełni. Nie chce żeby tak było. Wstałam i wspoczyłam na jedno z drzew. Spojrzałam na tereny watachy. Długo mnie w niej nie było. Oprócz Soney nikogo nie znalam. Zeszłam z drzewa i znów usiadłam obok mojej przyjaciółki.
-i co teraz? Co zrobimiy?-zpaytałam patrząc na nią. Soney omijała mojego wzroku.
(Prosze dokończ Soney)
Od Lyki c.d. Golda
Juz byłam przy wyjściu. Chciałm im pomóc. Nie miałam dużo pracy ani przygód. W sumie nic nie robiłam. Dlatego chciałam im pomóc. Byli tacy biedni. Gold zmaga się ze soba. Carter jednak o niczym nie wie. Jeszcze raz się odwróciłam. Spojrzłam na malucha. Bawił sie jak gdyby nigdy nic. Uniosłam wzrok na Golda. Siedział i spojrzał się na mnie.
-Na pewno ?-zapytałam.
(Prosze dokończ Gold)
-Na pewno ?-zapytałam.
(Prosze dokończ Gold)
Od Lyki c.d. Whita
Whit zakrył mi oczy. Zaczełam się śmiać.
-Weź-powiedziałam na wpół się smiejac
-Nie ma mowy.-odpowiedział i zaczął mnie prowadzić. Nie wiedziałam gdzie ide. Nie lubiłam niespodzianek i chodzenia z zamknętymi oczami. Ale jeśli już musze... Choć wolałabym iść z nie załoniętymi oczami to i tak jest super. Taka tajemnica. Uwielbiałam to. Wreście Whit się zatrzymał. Powoli otworzyłam oczy.
(Prosze dokończ Whit)
-Weź-powiedziałam na wpół się smiejac
-Nie ma mowy.-odpowiedział i zaczął mnie prowadzić. Nie wiedziałam gdzie ide. Nie lubiłam niespodzianek i chodzenia z zamknętymi oczami. Ale jeśli już musze... Choć wolałabym iść z nie załoniętymi oczami to i tak jest super. Taka tajemnica. Uwielbiałam to. Wreście Whit się zatrzymał. Powoli otworzyłam oczy.
(Prosze dokończ Whit)
Od Whita c.d. Lyki
-A to właśnie jest niespodzianka Lyka.
-Nie lubię niespodzianek.
-Przykro mi, tej nie poznasz dopóki nie dojdziemy.
-No weś White!
-Nie!
-Proszę! Bardzo! Proszę!
-Nie! - I zakryłem Lyce oczy.
<Dokończ Lyka>
-Nie lubię niespodzianek.
-Przykro mi, tej nie poznasz dopóki nie dojdziemy.
-No weś White!
-Nie!
-Proszę! Bardzo! Proszę!
-Nie! - I zakryłem Lyce oczy.
<Dokończ Lyka>
Od Golda c.d. Lyki
-Lyka ale ty masz własne życie. Ja i Carter jakoś damy sobie radę sami.
-Gold nawet tak nie mów!
-Proszę, nie chcę pomocy!
-Nie bądź taki do przodu bo ci tyłu zabraknie! Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć... - I Lyka wyszła z jaskini.
<Dokończ Lyka>
-Gold nawet tak nie mów!
-Proszę, nie chcę pomocy!
-Nie bądź taki do przodu bo ci tyłu zabraknie! Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć... - I Lyka wyszła z jaskini.
<Dokończ Lyka>
sobota, 8 grudnia 2012
Od Neferet: c.d. Renixtera - Jeszcze żyję!
To mnie pocieszyło. Dom... Wszystko będzie dobrze…
- Dzięki Rex. – powiedziałam cicho. Uśmiechnął się lekko.
- Nie ma sprawy. Po prostu następnym razem nie strasz mnie tak. – powiedział. Prychnęłam i od razu jęknęłam z bólu.
- Cii… Musisz odpocząć. – dodał i z powrotem się obok mnie położył przyglądając mi się z lekkim niepokojem. Spojrzałam na niego lekko ironicznie.
- Nie martw się tak… jeszcze n-nie umieram. – powiedziałam słabo.
- Ha ha. Ale bardzo niewiele brakowało. Za mało. – powiedział poważnie. Spojrzałam na niego, a potem rozejrzałam się dookoła.
- A tak w ogóle to g-gdzie my jesteśmy? – spytałam. Nadal byłam zbyt słaba, by podnieść głowę, ale mogłam jeszcze ruszać oczami. Byliśmy w dziwnym pomieszczeniu z drewnianymi ścianami. Takie ściany widziałam tylko w jednym miejscu… u ludzi. Zmarszczyłam brwi. Znowu spojrzałam na Rexa. Nie spuszczał mnie z oczu jakbym nagle miała zniknąć. Musiał się nieźle nadenerwować, leżąc tak obok mnie i czekając aż się obudzę.
- Jesteśmy w domku dwunogów. Jakaś kobieta kazała im cię opatrzyć, w zamian za odprowadzenie chłopca. – powiedział i wzdrygnął się lekko. – Ja to bym raczej nie nazwał tego opatrywaniem. Raczej chyba torturą! – widać było jak to przeżywał. Miał podkrążone oczy i widać było, że jest zmęczony. Ja również wzdrygnęłam się na wspomnienie tamtego bólu. W porównaniu z tamtą operacją, to co czuję teraz to tylko lekkie ukłucie. Ale nie miałam zamiaru mu tego mówić. Nie potrzebował już więcej zmartwień.
- Cały czas mówisz, że to ja mam odpoczywać, a sam ledwo się trzymasz na nogach… Zdrzemnij się chociaż… mi już jest trochę lepiej. – skłamałam, ale chyba tego nie zauważył. Niechętnie położył głowę na łapach i patrzył jeszcze na mnie przez chwilę. Potem zamknął oczy. Poszłam w jego ślady i po chwili już spałam…
<proszę Renixter dokończ>
- Dzięki Rex. – powiedziałam cicho. Uśmiechnął się lekko.
- Nie ma sprawy. Po prostu następnym razem nie strasz mnie tak. – powiedział. Prychnęłam i od razu jęknęłam z bólu.
- Cii… Musisz odpocząć. – dodał i z powrotem się obok mnie położył przyglądając mi się z lekkim niepokojem. Spojrzałam na niego lekko ironicznie.
- Nie martw się tak… jeszcze n-nie umieram. – powiedziałam słabo.
- Ha ha. Ale bardzo niewiele brakowało. Za mało. – powiedział poważnie. Spojrzałam na niego, a potem rozejrzałam się dookoła.
- A tak w ogóle to g-gdzie my jesteśmy? – spytałam. Nadal byłam zbyt słaba, by podnieść głowę, ale mogłam jeszcze ruszać oczami. Byliśmy w dziwnym pomieszczeniu z drewnianymi ścianami. Takie ściany widziałam tylko w jednym miejscu… u ludzi. Zmarszczyłam brwi. Znowu spojrzałam na Rexa. Nie spuszczał mnie z oczu jakbym nagle miała zniknąć. Musiał się nieźle nadenerwować, leżąc tak obok mnie i czekając aż się obudzę.
- Jesteśmy w domku dwunogów. Jakaś kobieta kazała im cię opatrzyć, w zamian za odprowadzenie chłopca. – powiedział i wzdrygnął się lekko. – Ja to bym raczej nie nazwał tego opatrywaniem. Raczej chyba torturą! – widać było jak to przeżywał. Miał podkrążone oczy i widać było, że jest zmęczony. Ja również wzdrygnęłam się na wspomnienie tamtego bólu. W porównaniu z tamtą operacją, to co czuję teraz to tylko lekkie ukłucie. Ale nie miałam zamiaru mu tego mówić. Nie potrzebował już więcej zmartwień.
- Cały czas mówisz, że to ja mam odpoczywać, a sam ledwo się trzymasz na nogach… Zdrzemnij się chociaż… mi już jest trochę lepiej. – skłamałam, ale chyba tego nie zauważył. Niechętnie położył głowę na łapach i patrzył jeszcze na mnie przez chwilę. Potem zamknął oczy. Poszłam w jego ślady i po chwili już spałam…
<proszę Renixter dokończ>
Od Sheily C.D. Lyka
-Jasne.-powiedziałam i poszłyśmy na polowanie. Upatrzyłyśy sobie pięknego jelenia i upolowałyśmy go. Przy jedzeniu zapytałam:
-Jak w szkole? -Nieźle. Wszystko chyba idzie dobrą drogą. A u ciebie? -Nie najlepiej... Znasz Lunę i Rangiku? -Pewnie! A co się stało? -Mma młodszą siostrę Rinę i ona kiedyś w szkole się z nią pobiła... Akurat przed moją lekcją. Potem przeszkadzała. Ale nie mam jej za złe...-powiedziałam a Lyka spojrzała na mnie zdumionym spojrzeniem i zapytała: -Czemu? -Przerzyła coś w stylu deprsji... Była kiedyś pokornym wilczkiem. Rodzice w pierwszym miesiącu jej życia traktowali ją z miłością. Potem była bita i wyzyskiwana jak ja... Nie cierpi gdy ktoś sie śmieje lub jest wesoły... Nienawidzi wszystkich ale tak naprawdę boi się, że ktos ją skrzywdzi... Pozatym nie wybaczyła by mi gdybym miała ja traktować mniej dbale. Jest w stanie zabić. Pewnia czas nie uleczył jej ran....-westchnęłam i spojrzałam na Lykę. Lyka? Dokończysz? |
|
Od Tiji towarzysz
Przechadzałam się po lesie gdy usłyszałam rżenie. Zaczęłam kierować się u niemu. Przyśpieszyłam. Zaczęłam biec. Zaraz za zakręcie zobaczyłam konia! Był piękny, ale jakby cały płonął biegał wzdłuż rzeki a trawa pod jego kopytami spalała się na węgiel. Zbliżyłam do niego. On odwrócił się w moją stronę i w bił we mnie swoje palące się oczy. Zmieniłam się w konia podobnego do niego a on spojrzał na mnie i jakby mówił " Ta jasne nie przekonasz mnie tak"
Nagle w mojej głowie zahuczało - Czego chcesz- a mnie uderzyło ciepło
C.D.N
Od Tiji c.d.o. Kali'ego - Szczeniaki?!
Po jakimś tygodniu od rozmowy z Kalim, przeszliśmy się na spacer. Przechadzaliśmy się i rozmawialiśmy gdy nagle poczułam się słabo.
-Tija co ci jest?- zapytał się Kali podtrzymując mnie.
-N-nie wiem... zanieść mnie do Kate, proszę!- powiedziałam, czułam że mam mdłości.
Nie wiem kiedy znalazłam się u uzdrowicielki.
-Co jej jest?!- pytał zdenerwowany
Kate westchnęła i powiedziała bez entuzjazmu.
-Nic. Po prostu jest w ciąży.
-Jestem w ciąży...- powiedziałam
-Tija jest w ciąży?1- zapytał Kali podekscytowany.
Ja się trochę bałam. Co jeśli będę złą matką? Chciało mi się płakać. Kali podszedł do mnie bo zobaczył moją minę. I powiedział:
(PROSZEEE!!! dokończ Kali )
-Tija co ci jest?- zapytał się Kali podtrzymując mnie.
-N-nie wiem... zanieść mnie do Kate, proszę!- powiedziałam, czułam że mam mdłości.
Nie wiem kiedy znalazłam się u uzdrowicielki.
-Co jej jest?!- pytał zdenerwowany
Kate westchnęła i powiedziała bez entuzjazmu.
-Nic. Po prostu jest w ciąży.
-Jestem w ciąży...- powiedziałam
-Tija jest w ciąży?1- zapytał Kali podekscytowany.
Ja się trochę bałam. Co jeśli będę złą matką? Chciało mi się płakać. Kali podszedł do mnie bo zobaczył moją minę. I powiedział:
(PROSZEEE!!! dokończ Kali )
Od Lyki c.d. Nut
Wbiłam wzrok w Nut. Przez chwilę jeszcze milczałam. Wytarłam łapą łzy.Opowiedziałam jej o wszystkim. Nie miałam juz łez. Czułam się beznadziejnie. Wstałam i weszłam do lasu.
-Oszukałeś mnie!!-krzyknęłam
-Jestem złym duchem czego się spodziewałaś.
-Odkręć to!!
-Nie. Apopis nie pozwolił
-Apopis?!-zdziwiłam się i zaczełam patrzeć na Nut. Stała na ścieżce.Znów chciałam wyjść ale on się pojawił. Uderzyłam powietrzem w ducha i wyszłam na zewnątrz.
-Nie uchronisz się -usłyszłam za sobą. Staneąłam na chwile ale znów szłam dalej.
-Lyka-powiedziała Nut- Posłuchaj..
-Nie Nut musze byc sama.-przerwałam ispojrzałam na nią . Ona wpatrywała się we mnie w ciszy. Gwizdnęłam a Vivi podleciał ja wsiadłam na niego i odleciałam. Poleciałam do Magicznego Lasu. Po 15 minutach byłam na miejscu. Zsiadłam z Viviego i spojrzałam w toń wodną.
-Jestem słaba-powiedziałam i uderzyłam w wodę.-Musze się podtrenowac
Vivi spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie będę sie wciągac w nic-powiedziłam sama do siebie. położyłam się i zasnęłam. Gdy wstałam miałam lepszy humor. Musiałąm znów żyć jak dawniej. Wszystko się teraz zamiesząło. Zaczełam od polowania i zabawy z Vivim. Zapomniałam o inicjale. Byłam znow normalna to znaczy w miarę. Pomyślałam że odwiedze moją przyjaciółkę Sheily. Po zabawie. Poleciałam a Vivi został. Wylądłam przez jaskinią Sheily. Zapukałam lekko.
-Hej-powiedziłąm zauważając ja.
-Jak mogłaś mnie tak długo nie odwiedzac-odpowiedziała patrząc na mnie. Opowiedziłam co się działo. Ona współczuła mi. Powiedziłam jej o moim postanowieniu.
-Idziemy na polowanie?-zaproponowałam-Jak dawniej.
(Dokończysz Sheily?)
-Oszukałeś mnie!!-krzyknęłam
-Jestem złym duchem czego się spodziewałaś.
-Odkręć to!!
-Nie. Apopis nie pozwolił
-Apopis?!-zdziwiłam się i zaczełam patrzeć na Nut. Stała na ścieżce.Znów chciałam wyjść ale on się pojawił. Uderzyłam powietrzem w ducha i wyszłam na zewnątrz.
-Nie uchronisz się -usłyszłam za sobą. Staneąłam na chwile ale znów szłam dalej.
-Lyka-powiedziała Nut- Posłuchaj..
-Nie Nut musze byc sama.-przerwałam ispojrzałam na nią . Ona wpatrywała się we mnie w ciszy. Gwizdnęłam a Vivi podleciał ja wsiadłam na niego i odleciałam. Poleciałam do Magicznego Lasu. Po 15 minutach byłam na miejscu. Zsiadłam z Viviego i spojrzałam w toń wodną.
-Jestem słaba-powiedziałam i uderzyłam w wodę.-Musze się podtrenowac
Vivi spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie będę sie wciągac w nic-powiedziłam sama do siebie. położyłam się i zasnęłam. Gdy wstałam miałam lepszy humor. Musiałąm znów żyć jak dawniej. Wszystko się teraz zamiesząło. Zaczełam od polowania i zabawy z Vivim. Zapomniałam o inicjale. Byłam znow normalna to znaczy w miarę. Pomyślałam że odwiedze moją przyjaciółkę Sheily. Po zabawie. Poleciałam a Vivi został. Wylądłam przez jaskinią Sheily. Zapukałam lekko.
-Hej-powiedziłąm zauważając ja.
-Jak mogłaś mnie tak długo nie odwiedzac-odpowiedziała patrząc na mnie. Opowiedziłam co się działo. Ona współczuła mi. Powiedziłam jej o moim postanowieniu.
-Idziemy na polowanie?-zaproponowałam-Jak dawniej.
(Dokończysz Sheily?)
Od Vikosy c.d. Jaspera
- Może moglibyśmy się przejść? - zapytał śmiało Jasper.
-Tak chęcią-odpowiedziłam uśmiechajac się delikatnie. Poszliśmy nad rzekę lili. Przez całą drogę rozmawialiśmy o sobie. Opowiedziałam o sobie a Jasper o sobie. Żartowaliśmy sobie. Był bardzo fajny. Też interesował sie ogniem. To było niesamowite. Gdy byliśmy nad rzeką usiedliśmy wciąż gadając. Po chwili zamilkliśmy. Chciałm sie zapawić więc popchnęłam go do wody. Sama do niej wskoczyłam. Zaczleiśmy się chlapać. bawiliśmy się jak dzieci. Po godzinie byłam wyczerpana. Wyszliśmy z wody i położyliśmy się na ziemi.
-Jesteś magiem ognia a lubisz wodę?-zapytał Jasper
-No. Zgadłeś. Świeszne nie.
On tylko się uśmiechnął i delikatnie mnie puknął. Zaśmiałam się. Było komicznie. Nie wiedziałam ze można się tak świetnie bawić. Poprosiłam go o pokazanie sztuczek. On zaczął wykonywac. Były bardzo fajne. Jasper poprosił mnie abym tez pokazał sztuczki. Ja nie wiedziałam czy robić. On spojrzał na mnie z prośbą. Nie potrafiłam mu odmuwić. Zaczęłam więc wykonywac sztuczki z ogniem. Gdy zkończyłam zapytałam:
-I jak?
(Prosze dokończ Jasper)
-Tak chęcią-odpowiedziłam uśmiechajac się delikatnie. Poszliśmy nad rzekę lili. Przez całą drogę rozmawialiśmy o sobie. Opowiedziałam o sobie a Jasper o sobie. Żartowaliśmy sobie. Był bardzo fajny. Też interesował sie ogniem. To było niesamowite. Gdy byliśmy nad rzeką usiedliśmy wciąż gadając. Po chwili zamilkliśmy. Chciałm sie zapawić więc popchnęłam go do wody. Sama do niej wskoczyłam. Zaczleiśmy się chlapać. bawiliśmy się jak dzieci. Po godzinie byłam wyczerpana. Wyszliśmy z wody i położyliśmy się na ziemi.
-Jesteś magiem ognia a lubisz wodę?-zapytał Jasper
-No. Zgadłeś. Świeszne nie.
On tylko się uśmiechnął i delikatnie mnie puknął. Zaśmiałam się. Było komicznie. Nie wiedziałam ze można się tak świetnie bawić. Poprosiłam go o pokazanie sztuczek. On zaczął wykonywac. Były bardzo fajne. Jasper poprosił mnie abym tez pokazał sztuczki. Ja nie wiedziałam czy robić. On spojrzał na mnie z prośbą. Nie potrafiłam mu odmuwić. Zaczęłam więc wykonywac sztuczki z ogniem. Gdy zkończyłam zapytałam:
-I jak?
(Prosze dokończ Jasper)
Od Nut c.d.o. Lyki
-N-nie-nie chce gadać-powiedziała Lyka
Zmarszczyłam brwi. Była wyraźnie zaniepokojona. Unikała mojego wzroku i raz po raz patrzyła na swoją łapę.
-Lyka. Mi możesz mówić wszystko. -powiedziałam spokojnie.
-Ja...(chlip) ..Ja tego nie chciałam!- rozszlochała się. Połorzyła się na ziemi i płakała.
-Cze-miałam powiedzieć<Czego?>ale Lyka odwróciła łapę w moją stronę na której było wytatuowane KP.
-Nut! Co to znaczy?!-zaszlochała Lyka.
Przez głowę przelatywały mi myśli dotyczące KP. Było tyle możliwości, ale jedna mi przyszła do głowy.
-KRWISTE PRZYRZECZENIE, KRWISTA POMOC!- powiedziałam na głos.
Podniosła głowę, miała strasznie przepuchnięte oczy.
-Lyka czy składałaś jakoś obietnicę...-powiedziałam trochę przestraszona. Spojrzałam w stronę z której przybiegła. Wiedziałam co się kryję się po 1 kilometrze drogi z tąd.- W-w...w Mrocznym lesię?
(Luka dokończ)
Zmarszczyłam brwi. Była wyraźnie zaniepokojona. Unikała mojego wzroku i raz po raz patrzyła na swoją łapę.
-Lyka. Mi możesz mówić wszystko. -powiedziałam spokojnie.
-Ja...(chlip) ..Ja tego nie chciałam!- rozszlochała się. Połorzyła się na ziemi i płakała.
-Cze-miałam powiedzieć<Czego?>ale Lyka odwróciła łapę w moją stronę na której było wytatuowane KP.
-Nut! Co to znaczy?!-zaszlochała Lyka.
Przez głowę przelatywały mi myśli dotyczące KP. Było tyle możliwości, ale jedna mi przyszła do głowy.
-KRWISTE PRZYRZECZENIE, KRWISTA POMOC!- powiedziałam na głos.
Podniosła głowę, miała strasznie przepuchnięte oczy.
-Lyka czy składałaś jakoś obietnicę...-powiedziałam trochę przestraszona. Spojrzałam w stronę z której przybiegła. Wiedziałam co się kryję się po 1 kilometrze drogi z tąd.- W-w...w Mrocznym lesię?
(Luka dokończ)
Od Jaspera
Siedziałem przy Wodospadzie Mocy i rozmyślałem. Nagle z zadumy wyrwał
mnie dźwięk kroków. Odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą
czerwono-czarną śliczną wilczycę.
- Wybacz nie chciałam ci przeszkadzać. - powiedziała.
- Nic się nie stało. - powiedziałem zauroczony. - Jak masz na imię?
- Vikosa.
- Ja jestem Jasper. Chodź! - zachęciłem ją machnięciem łapy.
Vikosa podeszła bliżej.
- Może moglibyśmy się przejść? - zapytałem śmiało.
/ Vikosa, przeszłabyś się? /.
- Wybacz nie chciałam ci przeszkadzać. - powiedziała.
- Nic się nie stało. - powiedziałem zauroczony. - Jak masz na imię?
- Vikosa.
- Ja jestem Jasper. Chodź! - zachęciłem ją machnięciem łapy.
Vikosa podeszła bliżej.
- Może moglibyśmy się przejść? - zapytałem śmiało.
/ Vikosa, przeszłabyś się? /.
Od Vikosy c.d. Soney- Sen
Leżałam czekając na sen. Miałam inny wygląd. Nagle zosbaczyłam że zło które nas otaczało przez tało być złe. Wstałam i poszłam do krwawego jeziorka, które było w pobliżu. Weszłam do niego a gdy wyszłam znów miałam zwyczajny wygląd. Ucieszyłam się i zaczełam wracać na miejsce snu. Po drodze rozmyślałam nad nowa mocą. Może ja tego nie chce. Może nie jestem taka. Sama już nie wiedziałam czego chce. Soney była szczęśliwa tutaj ale wiedziałam że lepiej jej by było w jakimś milszym miejscu. Położyłam sie na ziemi i czekałam na sen. Przyszedł za jakiś czas.
-------------------------Sen--------------------
Stałam na polanie szukając wzrokiem Soney. Nie widziłąm jej nigdzie. Głos w głowie mówił mi żebym zrezygnowała z terenu. Żebym odmieniła go w polane. Powoli uniosłam głowe do góry i wtej chwili rzuciła się na mnie Soney. Padłyśmy na ziemie. Znw wstałam otrząsnęłam się i zanurzyłam pazur w krwawym jeziorku. Wbiłam mój pazur w miejsce gdzie siedział król. Nagle wszystko zaczeło się zmieniać. Tereny zaczęły być zielone. A kwiaty i drzewa kwitły. Patrzałam na to spokojna. Soney znów się na mnie rzuciął. Ja ją odepchnęłam. Gdy leżła na ziemi. Wyrosła od nią trawa. Ona zmieniła się w coś dobrego. Ja już wiedziałam czego chce.
(Soney? Pozwolisz mi?)
-------------------------Sen--------------------
Stałam na polanie szukając wzrokiem Soney. Nie widziłąm jej nigdzie. Głos w głowie mówił mi żebym zrezygnowała z terenu. Żebym odmieniła go w polane. Powoli uniosłam głowe do góry i wtej chwili rzuciła się na mnie Soney. Padłyśmy na ziemie. Znw wstałam otrząsnęłam się i zanurzyłam pazur w krwawym jeziorku. Wbiłam mój pazur w miejsce gdzie siedział król. Nagle wszystko zaczeło się zmieniać. Tereny zaczęły być zielone. A kwiaty i drzewa kwitły. Patrzałam na to spokojna. Soney znów się na mnie rzuciął. Ja ją odepchnęłam. Gdy leżła na ziemi. Wyrosła od nią trawa. Ona zmieniła się w coś dobrego. Ja już wiedziałam czego chce.
(Soney? Pozwolisz mi?)
Od Soney C.D. Vikosy
-Czekamy.-powiedziałam i zaraz zapytałam:-Czy zostajemy na noc?
-Czemu nie.-powiedziała Vikosa a ja się ułożyłam i z nipokojem czekałam na sen. Kiedy szłam z Vikosą do lasu opowiadałam jej, że po próbie ma sie sny próby. Są to dwa sny: o nienawiści i śmierci. Czasem te dwie cechy mogą znaleźć się w jedym śnie. Kiedy zsnęłam zaczęłam śnić.... *****************************Sen*************************************************** Biegłam po polanie na której poznałam Vikosę. Nagle zobaczyłam ja z jakaś inną waderą. Usłyszałam strzępki rozmowy: -Jest dziwna... Ta Sonea to wariatka!-podeszłam do nich. Vikosa posłała mi złe spojrzenie. -Czego!-warknęła. -Niczego...-odparłam zdumiona, a Vikosa rzuciła się na mnie i powaliła krwią. -Co robisz?! -Zamknij się! Nienawidzę cię!!!-wrzasnęła Vikosa i mnie zabiła. Mimo t po tym śnie nie obudziłam się. Vikosa? Jaki był twój sen? |
|
Ruby CD Renixtera
Zaczęłam czytać.
Dobra... Miał rację.
- Wiesz co!?- ryknęłam.
- Co?- spytał jak gdyby nigdy nic.
Miałam już ochotę krzyknąć "WYJDŹ!". Ech! Miałam już go dość!
- Ech...- zaczęłam cicho- Daj mi spokój...
- Co? Nie słyszę...- powiedział, ale nadal miał ten swój denerwujący, rozbawiony wyraz oczu, więc chyba nie słyszał.
- Ech! Nic!
Zapadła chwila ciszy.
Wbiłam pazury w ziemię i zacisnęłam zęby.
Nie mogłam już wytrzymać! On... był zwyczajnie wredny! Przystojny, ale co z tego?!
Pozostało już tylko czekać na jakieś miłe słowo typu... no nie wiem... "Przepraszam"?
<Renixter?xp>
Dobra... Miał rację.
- Wiesz co!?- ryknęłam.
- Co?- spytał jak gdyby nigdy nic.
Miałam już ochotę krzyknąć "WYJDŹ!". Ech! Miałam już go dość!
- Ech...- zaczęłam cicho- Daj mi spokój...
- Co? Nie słyszę...- powiedział, ale nadal miał ten swój denerwujący, rozbawiony wyraz oczu, więc chyba nie słyszał.
- Ech! Nic!
Zapadła chwila ciszy.
Wbiłam pazury w ziemię i zacisnęłam zęby.
Nie mogłam już wytrzymać! On... był zwyczajnie wredny! Przystojny, ale co z tego?!
Pozostało już tylko czekać na jakieś miłe słowo typu... no nie wiem... "Przepraszam"?
<Renixter?xp>
piątek, 7 grudnia 2012
Od Lyki c.d. Renixtera
Patrzałam na Renixtera. Leżał tak. Zastanawiałam sie nad tym. Moje zamyślecnie przerwał jego głos:
-Ty nie regenerujesz siły?-zapytał wstając
-Ja mam własne sposoby-powiedziałam wychodząc z wody. Usiadłam na ziemi i oddychałam. Renixter zaczął się śmiać.
-Co cię tak bawi?-zapytałam
-Ty regenerujesz moc oddychajac.-odpowiedziała dalej się śmiejąc. Nie zwracłam na niego uwagi. Wreście poczułam efekty. Uderzyłam go powietrzem a ten wpadł do wody. Zaśmiałam i podeszłam do brzego. Renixter wciągnął mnie pod wodę. Szybko się wynurzyłam łapią oddech. Walczyliśmy tak przez jakiś czas. Renixter wygrał ale ja się nie przejełam. Położyliśmy się na ziemi.
-teraz na poważnie-zaczełam
-Dawaj
-Zostaniesz moim przyjacielem czy nie?
(Renixter?odpowiesz normalnie ?)
Od Renixtera c.d.o. Lyki
W końcu po wyczerpującej wymianie ciosów poczułem się zmęczony, ale jak widziałem Lyka tez. W końcu powaliłem ją wodną macką.
-Jestem padnięta-powiedziała.
-Ja też.- i wszedłem do wody, położyłem się i zemknęłam oczy.
-Co ty robisz?-powiedziała Lyka podnosząc trochę głowę.
Przewróciłem oczami pod powiekami.
-Och-westchnąłem- regeneruję siły dzięki wodzie.
(dokończ Lyka)
-Jestem padnięta-powiedziała.
-Ja też.- i wszedłem do wody, położyłem się i zemknęłam oczy.
-Co ty robisz?-powiedziała Lyka podnosząc trochę głowę.
Przewróciłem oczami pod powiekami.
-Och-westchnąłem- regeneruję siły dzięki wodzie.
(dokończ Lyka)
Od Vikosy c.d. Soney
Patrzałm na Soney a ona na mnie. Wreście się udało. Teraz tutaj mieliśmy dom. Spojrzłam na siebie. Nie byłam sobą. Nie mogłam się odmienić. To było takie beznadziejne.
-Łdniej ci-powiedział Soney
-Serio??-zapytałam ździwiona
-Tak. Ale powinnaś się odmienieć.
-Ale nie wiem jak.
Soney patrzała na mnie. Zaczełam się kręcić wokół swojej osi. "Co mam zrobic co?" myślałam.
-Pomysły?-zapytałam patrząc z nadzieją
-Nie mam żadnych-odpowiedziała moja przyjaciółka
-i co teraz?-padło drugie pytanie
(Soney?)
-Łdniej ci-powiedział Soney
-Serio??-zapytałam ździwiona
-Tak. Ale powinnaś się odmienieć.
-Ale nie wiem jak.
Soney patrzała na mnie. Zaczełam się kręcić wokół swojej osi. "Co mam zrobic co?" myślałam.
-Pomysły?-zapytałam patrząc z nadzieją
-Nie mam żadnych-odpowiedziała moja przyjaciółka
-i co teraz?-padło drugie pytanie
(Soney?)
Od Renixtera c.d.o. Neferet- obietnica
Kiedy Neferet zamknęła oczy zaniepokoiłem się.
-Neferet nie odchodź! -zawyłem
-n-niegdzie- nie idę głupku....tylko....boli.-wyjąkała
-Nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś. Myślałem że zaraz przegonię tych ludzi i sam zacznę cię operować, chociaż by to dziwnie wyglądało. Myślałem że zaraz umrzesz!
-Rex... to mnie nie pociesza-powiedziała na jednym wdechu.
Podszedłem do niej i przytuliłem ją.
-Wyjdziesz z tego. Wrócimy do watahy i będzie dobrze.
(proszę dokończ Neferet)
-Neferet nie odchodź! -zawyłem
-n-niegdzie- nie idę głupku....tylko....boli.-wyjąkała
-Nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś. Myślałem że zaraz przegonię tych ludzi i sam zacznę cię operować, chociaż by to dziwnie wyglądało. Myślałem że zaraz umrzesz!
-Rex... to mnie nie pociesza-powiedziała na jednym wdechu.
Podszedłem do niej i przytuliłem ją.
-Wyjdziesz z tego. Wrócimy do watahy i będzie dobrze.
(proszę dokończ Neferet)
Od Renixtera c.d.o. Ruby- Smacznego
-Łał podziwiam cię !- powiedziałem i usiadłem koło niej.
-Że jak?- powiedziała całkiem zdziwiona.
-Wiesz przed chwilą wypiłaś fiolkę pełną... magicznego proszku z skrzeku żab.-powiedziałem i zacząłem sie tarzać ze śmiechu.
Oczy Ruby zaokrągliły się jak spodki i wystawiła język było na nich widać jeszcze białe kawałeczki. Zamknęła pyszczek i spojrzała na mnie.
-Dobra wypiłam proszek, ale co do skrzeku to pewnie kłamiesz. -powiedziała i wstała. A ja się wyprostowałem
-Oooo co to to nie! -powiedziałem z powagą- Jestem U-Z-D-R-O-W-I-C-I-E-L-E-M na tą temat nie żartuję.
Wybiegłem z pokoju, pogrzebałem w stertach zakurzonych ksiąg i wróciłem ze starym egzemplarzem oprawionym w czerwoną skórę w pysku. Położyłem ją przed Ruby. Przewracałem szybko kartki szukając odpowiedniej, a ona przyglądała się uważnie i próbowała coś przeczytać do góry nogami.
-Jest!-wykrzyknąłem tryumfalniej odwracając księgę w jej stronę.
(Hehehe smakowało Ruby? ;P dokończysz?)
-Że jak?- powiedziała całkiem zdziwiona.
-Wiesz przed chwilą wypiłaś fiolkę pełną... magicznego proszku z skrzeku żab.-powiedziałem i zacząłem sie tarzać ze śmiechu.
Oczy Ruby zaokrągliły się jak spodki i wystawiła język było na nich widać jeszcze białe kawałeczki. Zamknęła pyszczek i spojrzała na mnie.
-Dobra wypiłam proszek, ale co do skrzeku to pewnie kłamiesz. -powiedziała i wstała. A ja się wyprostowałem
-Oooo co to to nie! -powiedziałem z powagą- Jestem U-Z-D-R-O-W-I-C-I-E-L-E-M na tą temat nie żartuję.
Wybiegłem z pokoju, pogrzebałem w stertach zakurzonych ksiąg i wróciłem ze starym egzemplarzem oprawionym w czerwoną skórę w pysku. Położyłem ją przed Ruby. Przewracałem szybko kartki szukając odpowiedniej, a ona przyglądała się uważnie i próbowała coś przeczytać do góry nogami.
-Jest!-wykrzyknąłem tryumfalniej odwracając księgę w jej stronę.
(Hehehe smakowało Ruby? ;P dokończysz?)
Od Soney C.D. Vikosy-,,Siostry Mrocznej Nienawiści"
czwartek, 6 grudnia 2012
Od Vikosy c.d. Soney
Patrzałam jak Soney zmieniła się w cielenie zła. Walka zaczęła trwać. Soney uderzyła pierwsza .Crik upadł na ziemie. Soney zaczeła na niego uderzać. On sie nie poddawał i zwinnie omijał jej uderzenia. Stałam jak wryta. Wreście Soney upadła. Nie wiedziałam co mam zrobić. Crik pochylał się nad nią.
-Pomocy!!-usłyszłam głos Soney
Zaczęłam na niego biec. Uderzył go w bok a Morlw wziął moją przyjaciółkę na bok. Leżał jak zabity ale jeszcze żył. Uderzałam w niego całą mocą. Wreście odwróciłam się do Soney jeszcze była wtrząśnienta. Nagl zauważyłam że Crik też używa magii krwi. Oboje unieśliśmy sie w powietrze. Znów zmieniłam się w prawdziwego maga krwi ale teraz w coś takiego:
Uderzałam w niego. A on mówił spokojnym głosem:
-Przeznaczenie prawie wypełnione
Byliśmy coraz wyżej. Wreście Soney uderzyła Crika a on padł. Ja razem z nim. Nie umiałam latać wieć wytworzyłam tylko ogień. Brat Soney znów się podniósł. Soney atakowała go a ja ja wspomagałam. Powiedziałam głosem wielkiej powagi:
-Tryb Mrocznej Nienawiści
Ustałyśmy po obu stronach i zaczełyśmy biec. Po prawej stronie wytworzyłam ogień a Soney wodę. Po lewej krew a ona nature. Biegłyśmy tak wokół Crika. On nie wiedział co sie dzieje. Moja przyjaciółka wytworzyła schody i ja to zrobiłam. Weszłyśmy do góry i biegałyśmy w Odwrotną stronę. gdy byłyśmy na samej górze utreliłyśmy całą moca w dół. Ustałyśmy na przeciwko siebie i uśmiachnęłyśmy się. Wszystko zaczeło przebierac czarnych barw. Król popatrzał na nas ze zdziwieniem i podziwem.
-Jest!!-krzyknęłam-Jesteśmy nimi!!
-Tak!-odkrzyknęła Soney i strzeliła śmiercia.
(Dokończysz Soney)
-Pomocy!!-usłyszłam głos Soney
Zaczęłam na niego biec. Uderzył go w bok a Morlw wziął moją przyjaciółkę na bok. Leżał jak zabity ale jeszcze żył. Uderzałam w niego całą mocą. Wreście odwróciłam się do Soney jeszcze była wtrząśnienta. Nagl zauważyłam że Crik też używa magii krwi. Oboje unieśliśmy sie w powietrze. Znów zmieniłam się w prawdziwego maga krwi ale teraz w coś takiego:
Uderzałam w niego. A on mówił spokojnym głosem:
-Przeznaczenie prawie wypełnione
Byliśmy coraz wyżej. Wreście Soney uderzyła Crika a on padł. Ja razem z nim. Nie umiałam latać wieć wytworzyłam tylko ogień. Brat Soney znów się podniósł. Soney atakowała go a ja ja wspomagałam. Powiedziałam głosem wielkiej powagi:
-Tryb Mrocznej Nienawiści
Ustałyśmy po obu stronach i zaczełyśmy biec. Po prawej stronie wytworzyłam ogień a Soney wodę. Po lewej krew a ona nature. Biegłyśmy tak wokół Crika. On nie wiedział co sie dzieje. Moja przyjaciółka wytworzyła schody i ja to zrobiłam. Weszłyśmy do góry i biegałyśmy w Odwrotną stronę. gdy byłyśmy na samej górze utreliłyśmy całą moca w dół. Ustałyśmy na przeciwko siebie i uśmiachnęłyśmy się. Wszystko zaczeło przebierac czarnych barw. Król popatrzał na nas ze zdziwieniem i podziwem.
-Jest!!-krzyknęłam-Jesteśmy nimi!!
-Tak!-odkrzyknęła Soney i strzeliła śmiercia.
(Dokończysz Soney)
Od Kate - C.D. op. Jasper'a
- Na siebie! - odpowiedziałam.
Jasper popatrzył na mnie.
- No, no bo... Nie odzywałam się po Golda przez prawie dwa miesiące, straciłam z nim kontakt, kłócimy się (a raczej ja się wykłucam)!- zaniosłam się łzami.
- Kto to Gold? - zapytał Jasper.
Spojżałam nna niego i zaczęłam bardziej płakać.
- Dobra, może z nim pogadam i jakoś nakręce was do rozmowy. - powiedział Jasper.
- Nie śpiesz się. - burknęłam.
****8 min. później****
Ponownie do uzdrowicielni wszedł Jasper.
- Ej, wiesz... Golden Stone... Kiedy poszedłem do niego to z daleka zauważyłem jakiegoś małego wilka. Nie powinienem pytać ale... dorobiłaś się z nim dziecka?
Spojżałam na niego jakbym chciała go zamordować ale w porę dotarło do mnie co powiedział.
- C-c-co? - jąknęłam się.
- No i bybła z nim jakaś niebieka wilczyca ze skrzydłami.
Otworzyłam usta. Zagwizdnęłam na Haidi a ona zabrała mnie i odleciałyśmy. Z góry zobaczyłam Golda i Lykę oraz tego małego.
- $#*@^R/]&~ ! - zaklnęłam tak że Haidi mało nie opadła w dół. -On mi nawet nie powiedział że ma dziecko! Ja on mógł?! Haidi waracamy! - rozkazałam do smoka.
<Jasper?>
Jasper popatrzył na mnie.
- No, no bo... Nie odzywałam się po Golda przez prawie dwa miesiące, straciłam z nim kontakt, kłócimy się (a raczej ja się wykłucam)!- zaniosłam się łzami.
- Kto to Gold? - zapytał Jasper.
Spojżałam nna niego i zaczęłam bardziej płakać.
- Dobra, może z nim pogadam i jakoś nakręce was do rozmowy. - powiedział Jasper.
- Nie śpiesz się. - burknęłam.
****8 min. później****
Ponownie do uzdrowicielni wszedł Jasper.
- Ej, wiesz... Golden Stone... Kiedy poszedłem do niego to z daleka zauważyłem jakiegoś małego wilka. Nie powinienem pytać ale... dorobiłaś się z nim dziecka?
Spojżałam na niego jakbym chciała go zamordować ale w porę dotarło do mnie co powiedział.
- C-c-co? - jąknęłam się.
- No i bybła z nim jakaś niebieka wilczyca ze skrzydłami.
Otworzyłam usta. Zagwizdnęłam na Haidi a ona zabrała mnie i odleciałyśmy. Z góry zobaczyłam Golda i Lykę oraz tego małego.
- $#*@^R/]&~ ! - zaklnęłam tak że Haidi mało nie opadła w dół. -On mi nawet nie powiedział że ma dziecko! Ja on mógł?! Haidi waracamy! - rozkazałam do smoka.
<Jasper?>
Od Jasper'a
Podczas polowania ukułem się w łapę jeżem.
"To może pójdę do Kate?" - pomyślałem.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Wszedłem do uzdrowicielni gdzie była Kate.
-Mhm... cześć! Możez mi opatrzeć łapę? - zagadałem.
- Są też inni uzrdrowiciele; Reniter, Lili, Zaro... - była chyba w nie najlepszym humorze.
- A ty nie możesz? - spytałem.
Kate westchnęła ciężko i pociągnęła moją łapę na kamienny stół. Wyjeła kolce, wyczyściła i zabandażowała ją.
- Dzięki!
- A teraz uciekaj! - powiedziała ostro Kate.
- Czemu taka jesteś... Tak INNA?
- Jak inna? Po prostu jestem wkurzona na maxa! -warknęła.
Usiadłem obok niej.
- Na kogo?
- Nieważne.
- Powiedz albo sam się dowiem! - powiedziałem z uśmiechem.
<Kate dokończ!>
"To może pójdę do Kate?" - pomyślałem.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Wszedłem do uzdrowicielni gdzie była Kate.
-Mhm... cześć! Możez mi opatrzeć łapę? - zagadałem.
- Są też inni uzrdrowiciele; Reniter, Lili, Zaro... - była chyba w nie najlepszym humorze.
- A ty nie możesz? - spytałem.
Kate westchnęła ciężko i pociągnęła moją łapę na kamienny stół. Wyjeła kolce, wyczyściła i zabandażowała ją.
- Dzięki!
- A teraz uciekaj! - powiedziała ostro Kate.
- Czemu taka jesteś... Tak INNA?
- Jak inna? Po prostu jestem wkurzona na maxa! -warknęła.
Usiadłem obok niej.
- Na kogo?
- Nieważne.
- Powiedz albo sam się dowiem! - powiedziałem z uśmiechem.
<Kate dokończ!>
Od Soney C.D. Vikosy
Zaczęła
sie walka. Walczyłyśmy z nimi zacięcie. Atakowałam nie tylko wodą ale i
magią naturalną. Była to walka, która mnie bawiła. Duchy atakowały nas
raz z jednej raz z innej strony. Feniksy walczyły równierz. Były
niesamowite. W pewnej chwili Vikosa krzyknęła:
-Soneya! Uważaj!!!-odwróciłam się i oberwałam czymś w tył głowy. Ból był nie do opisania. Mimo to mogłam walczyć. Nagle z mojej głowy zaczęły wychodzić węże i pędzily w stronę Vikosy.
-Vikosa!-krzyknęłam ale nie zdążyłam. Jeden z węży ugryzł ją w pięte.
-Vizaksirum!!!-wrzasnęłam marnując przy tym ogromną część swojej energii. Jednak zrobiłam coś co zadziałało. Po chwili otoczyła Vikosę czarna kula, która niszczyła wszystko co napotkała na swej drodze. Jednak ja nią kierowałam. Dopiero po straceniu świadomości oddałam ja Vikosie. Padłam na ziemię. Vikosa walczyła jednak nadal. Przedemna staną wielki wilk.
-Crik.-powiedziałam wstając i zmieniając się we wcielenie nocy:
-Soneya! Uważaj!!!-odwróciłam się i oberwałam czymś w tył głowy. Ból był nie do opisania. Mimo to mogłam walczyć. Nagle z mojej głowy zaczęły wychodzić węże i pędzily w stronę Vikosy.
-Vikosa!-krzyknęłam ale nie zdążyłam. Jeden z węży ugryzł ją w pięte.
-Vizaksirum!!!-wrzasnęłam marnując przy tym ogromną część swojej energii. Jednak zrobiłam coś co zadziałało. Po chwili otoczyła Vikosę czarna kula, która niszczyła wszystko co napotkała na swej drodze. Jednak ja nią kierowałam. Dopiero po straceniu świadomości oddałam ja Vikosie. Padłam na ziemię. Vikosa walczyła jednak nadal. Przedemna staną wielki wilk.
-Crik.-powiedziałam wstając i zmieniając się we wcielenie nocy:
-Witaj siostrzyczko. To dziwne, że do tej pory pamiętasz moje imię...-powiedział Crik a ja zaczęłam z nim walczyć.
Vikosa? Opiszesz co sie stało podczaj walki rodzeństwa?
Subskrybuj:
Posty (Atom)