Biegałam po całym lesie za jeleniem, którego trudno było dopaść.W głowie cały czas słyszałam głos mojej matki, który mówił:
-,,Nie możesz być łowcą nie jest to zwód dla ciebie... Bądź
wojowniczką..."-Biegałam więc za tym jeleniem cały ranek... Byłam
wykończona z głodu i pragnienia... Nie mogłam jednak odpuścić. Już
prawie go dopadłam kiedy drogę przeciął mi inny wilk, który złapał
jelenia i przeturlał się z nim w gęstwinę krzaków. Zatrzymałam się
oszołomiona, a zarazem wkurzona. Wbiegłam w te krzaki za nim i kiedy go
ujrzałam wrzasnęłam:
-Kim ty jesteś!!! I jakim prawem zabierasz mi moją zdobycz!!!- Nieco
zdezorientowany wilk puścił jelenia i odpowiedział spokojnym głosem:
-Myślałem, że on po prostu odłączył się od stada więc go złapałem.-
Byłam zszokowana jego odpowiedzią i już miałam odejść kiedy
przypomniałam sobie, że szukam watahy... Podeszłam do niego i zapytałam:
-Czy może znasz jakąś watahę w której mogła bym się osiedlić?
-Znam. Jeśli chcesz możesz dołączyć do tej do której należę ja.
-Zaprowadzisz mnie do niej?
-Jak chcesz.-Powiedział obojętnym głosem.
-A tak w ogóle to ja jestem Sheila.
-A ja Toboe.-Powiedział wilk co sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz.
Nigdy nie lubiłam samców, którzy lubili się popisywać... Wolałam tych
obojętnych silnych i agresywnych. Toboe właśnie taki był... Poczułam do
niego sympatię...
-Jesteśmy na miejscu.-Wyrwał mnie z zamyślenia wilk.- Zaprowadzę cię do samicy alfa, a potem zostawię samą.
-Dzięki.-Powiedziałam i w ten oto sposób trafiłam do watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz