Siedziałem
na straży, między drzewami, gdy nagle zobaczyłem Toboe biegnącego przez
las już chciałem skakać za nim, ale zawołał mnie Geb.
-Look!Look! Złaś tu zaraz wiem ze tam jesteś. Uśmiechnąłem się leciutko. Tak ciężko ukryć się przed bogiem ziemi. Zgrabnie i cicho zeskoczyłem na ziemie. -Co jest.-powiedziałem szeptem -Posłuchaj Shira mówi że widziła obce wilki i podsłuchała o planach spalenia lasu i terytorium. Ciarki mnie przeszły jak to usłyszałem. To był mój dom, a las był moim przyjacielem. -Rozumiem mam pilnować lasu. Geb pokiwał wolno głową. Skoczyłem spowrotem na drzewo gdy Geb zaczął się oddalać. Siedziałem tak czujnie i zauważyłem wilka który szedł w stronę watahy. Rzuciłem się na niego. -Aaauuu!! LOOK uważaj.-powiedziała Ametsa -Oj przepraszam....-spojrzałem jej w oczy i zatopiłem się w nich. -ee.ooo coo tu robiłaś? -Zbierałam zioła. <dokończ Amatsa> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz