Kiedy wszyscy pobiegli na stanowiska ja z Goldem zaczęliśmy przygotowywać bandaże, leki i okłady.
- Kate, a wiesz że ja też kiedyś będę chodził na wojny! - powiedział uroczym dziecięcym głosem. - Na pewno! - powiedziałam nie przestając pracować. - I będę zabijał wrogów, i bedę zastawiał na nich płapki, i będę urywał im głowy, i będę... Nie mogłam już wytrzymać jego gadania. - Tak oczywiście! - przerwałam mu - Ale może teraz przygotujemy lekarstwa. Wiesz napewno będziemy mieli mnóstwo "klientów". Chodź! Musimy nazbierać jemioły bo mi się skończyła. Poszliśmy. Kiedy doszliśmy do dębu wspiełam się na drzewo i zaczęłam zrywać i zrzucać gałęzie jemioły w dół. Gold łapał je w pyszczek. Nagle z góry dostrzegłam dwóch szpiegów obcej watahy. - Gold! Schowaj się! - powiedziałam i zsunełam się na dół. Przytuliłam małego i "zanurkowałam" w paprociach. Pomyślałam: "Przydałoby się mieć teraz moc ziemi." Jeden ze szpiegów podszedł do nas lecz nie zauważył. Wtedy Junior chciał uciec i nadepnął łapą na gałązkę która pękła z trzaskiem. Wilki odwróciły się do nas i zaczaiły. Wyskoczyłam z krzaków trzymając Golda w pysku. Wilki ruszyły za nami. Uciekaliśmy w stronę rzeki. Skoczyłam do wody, a za mną jeden z wilków. Chciał mnie utopić. Wypuściłam Golda a on poszedł na dno. Stworzyłam wielką falę która zabrała wroga i zanurkowałam po Golda. Złapałam go i wyniosłam z wody. Przysłuchałam się do jego serca i zaczęłam reanimować go. W końcu zaczął oddychać. - Umarłem? - zapytał słabym głosem. - Nie. - odpowiedziałam i złapałam drugiego szpiega w bańkę. - Na szczęście. Poszliśmy do domu. Osuszyłam Golda i kazałam odpocząć, a sama przygotowywałam mikstury. [niech ktoś dokończy] |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz