Hm... Chanel. Tak, chyba tak właśnie nazywała się tamta wilczyca. Niemiły charakterek. Przyzwyczaiłem się, bo zanim dołączyłem do tej watahy wałęsałem się po świecie i spotkałem gorsze osobniki. Wzruszyłem ranieniami. Nie zmienię jej na siłę. Wyczuwałem w niej odrobinę dobra, ale czy wystarczającą odrobinę by coś wskórać?
-Brrrrrrr.- oj mój brzuch się odezwał żądając jadzenia. Ruszyłem od razu do lasu. Po chwili poczułem zająca. Od razu po spostrzegłem go. Skradałem się do niego ,a po chwili już go kosztowałem.
-Nie wiesz że nie KRADNIE się czyjegoś obiadu?! -znowu usłyszałem jej głos
Przewróciłem oczami.
-Mi też miło jest cię znowu widzieć - powiedziałem ironicznie.
(Chanel )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz