Strasznie mnie dręczyło, że Renixter…
Rex… nie ważne… się obwinia o mój wypadek. To była moja wina. Ja wyszłam
zza krzaków i naraziłam nas na niebezpieczeństwo. Gdyby nie to, ludzie
nawet by nas nie zauważyli. Ale Rex i mama tego chłopca mnie ocalili…
byłam im winna życie. Zwłaszcza Rexowi, bo nie musiał tam ze mną
siedzieć, a on mnie bronił i opiekował się mną. Nigdy mu za to się nie
odpłacę…
~^~^~^~^~^~^ Następnego dnia ^~^~^~^~^~^~^~
Obudziłam się około południa. Miałam dosyć siły, by normalnie usiąść i rozejrzeć się dookoła. Co dziwne, znajdowałam się w swojej jaskini… Pewnie Renixter mnie tu przyniósł. Musiałam się mu chociaż trochę odwdzięczyć za to, że mnie ocalił. Ale na razie niewiele mogłam. Chyba że… Rozłożyłam skrzydła. Były całe i dosyć silne. Może się uda… Zamachałam nimi parę razy i zaczęłam wznosić się w powietrze. Udało się! Cichutko wyleciałam z jaskini i pofrunęłam w stronę lasu. Wywęszyłam wielkiego jelenia. Poleciałam w jego kierunku i po chwili zobaczyłam go, jak pije ze strumienia. Zabiłam go magią, bo bez niej nie dałabym rady i zaciągnęłam go do swojej jaskini. Potem szybko poszłam do jaskini Rexa. Na szczęście on i Sasza jeszcze spali, więc zwinęłam przepis na jelenie, którego jedliśmy parę dni temu. Był trochę skomplikowany, ale chyba mi wyszedł. Ułożyłam go ładnie i zakradłam się znowu do jaskini Rexa. Skrzydła już mi powoli wysiadały ze zmęczenia, ale doleciałam. Całe szczęście, że mieszkamy blisko siebie. Położyłam na stole jelenia i zostawiłam kartkę z podziękowaniami. Luksusowe śniadanko. Potem wróciłam do swojej jaskini i położyłam się z powrotem na posłaniu. „Może przynajmniej trochę mu się odwdzięczę…” pomyślałam. Teraz pozostawało już tylko czekać.
<Rex? ;]>
~^~^~^~^~^~^ Następnego dnia ^~^~^~^~^~^~^~
Obudziłam się około południa. Miałam dosyć siły, by normalnie usiąść i rozejrzeć się dookoła. Co dziwne, znajdowałam się w swojej jaskini… Pewnie Renixter mnie tu przyniósł. Musiałam się mu chociaż trochę odwdzięczyć za to, że mnie ocalił. Ale na razie niewiele mogłam. Chyba że… Rozłożyłam skrzydła. Były całe i dosyć silne. Może się uda… Zamachałam nimi parę razy i zaczęłam wznosić się w powietrze. Udało się! Cichutko wyleciałam z jaskini i pofrunęłam w stronę lasu. Wywęszyłam wielkiego jelenia. Poleciałam w jego kierunku i po chwili zobaczyłam go, jak pije ze strumienia. Zabiłam go magią, bo bez niej nie dałabym rady i zaciągnęłam go do swojej jaskini. Potem szybko poszłam do jaskini Rexa. Na szczęście on i Sasza jeszcze spali, więc zwinęłam przepis na jelenie, którego jedliśmy parę dni temu. Był trochę skomplikowany, ale chyba mi wyszedł. Ułożyłam go ładnie i zakradłam się znowu do jaskini Rexa. Skrzydła już mi powoli wysiadały ze zmęczenia, ale doleciałam. Całe szczęście, że mieszkamy blisko siebie. Położyłam na stole jelenia i zostawiłam kartkę z podziękowaniami. Luksusowe śniadanko. Potem wróciłam do swojej jaskini i położyłam się z powrotem na posłaniu. „Może przynajmniej trochę mu się odwdzięczę…” pomyślałam. Teraz pozostawało już tylko czekać.
<Rex? ;]>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz