Siedzieliśmy z Tiją w jaskini przy nas bawił się Zak. Tija miała urodzić za kilka dni.
-Kali? Jak będą się nazywać? - zapytał nas Zak.
-Jeszcze o tym pomyślimy. - odpowiedziałem klepiąc Zak'a po głowie.
-A,aa -zamyślony odszedł znów bawić się zwoim misiem w jak to nazywał
..Latający miś". Polegało to na tym by miś doleciał do sufitu jaskini.
Można go podrzucać na różne sposoby.
-Tija. Może wyjdziemy na spacer. Jest taki piękny dzień. Nie będziemy się dusić w jaskini. - troskliwie zapytałem Tiję.
-Dobrze. Zak idziesz z nami? - Odpowiedziała. Zak na to pytanie zostawił
misia i podbiegł do nas. Wyszliśmy z jaskini. Przez miesiąc w Watasze
było cicho, nic się nie działo. Zauważyłem kilku nowych członków watahy.
Po chwili podeszła do nas Nut.
-Witam przyszłych rodziców.
-Cześć Nut. - przywitał się Zak. Nut rozczochrała mu fryzurę i zapytała: Jak tam Zak? Czekasz na rodzeństwo ?
-Oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem Zak.
-Ja już pójdę. Przerwałam wam spacer. - powiedziała o odeszła. Razem z
mą ukochaną postanowiliśmy że pójdziemy niedaleko Wodospadu. Tam gdzie
kiedyś niewinnie bawiliśmy się w berka.
(Tija dokończysz? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz