poniedziałek, 28 stycznia 2013

Od Lyka c.d. Sheily

-Niech to !!-wrzasnełam z całej siły gdy zauważylam ze jesteśmy w lochach.
-Jak wyjdziemy?-zapytała Sheily i pełna gotowościa do walki. Podeszłam do niej tajemniczo.
-Nie bedziemy walczyć-szpetałam jej do ucha.-I tak prrzegramy z taka ilościa wilków. Wymkniemy sie bo tylko to nam pozostało.
Sheily spojrzła na mnie zdzwiona. Uśmiechnełam sie lekko i podeszłam do Viviego. Wyjasniałm mu wszystko i wstałam rozgldajac sie po celi. Na moim pazurze pojawiła sie smuga powietrza która zrobiłam dziure w ścianie. Upełzłam na zewnatrz. Za mna reszta.
-Co dajej?-zapytała poja przyjaciółka spogldajac na dół. Stałyśmy na wielkim clifie na którym dnie zamiast wody były ostre skały.
-Mieli pomysły-pokreciłam głową wychylajac łape poza obrep ziemi.
-Co ty..-zaczeła zdziwiona moja przyjaciólka. Zerknełam szybo w prawo i lewo. Nie mielismy wyjścia.
-Wiesz ze w wyjatkowych sytuacjach robi sie wyjatkowe rzeczy. Wiec to jest jedna z takich sytuacji gdzie trzeba zrobić coś niespodziewanego. Zamknełam oczy. Zaraz je otworzyłami cofnełam sei gwałtownie. Spojrzłam na przerażona Rine.
-Vivi weź Rine i Shiely do watahy. -rozkazałam. Moja przyjaciółka odwróciła sie do mnie.
-Co ty..
-Po prostu lećcie i urywajacie sie wśród gestych chmur. Ja odwróce ich uwage. Nie mart sie przeżyje.-wyprzedziłam. Ja Tak jak powiedziałam tak zrobilili. Uśmiechnełam se. Włożyłam głowe przez dziure w ścianie gdy byli już daleko.
-Słabi strażnicy żeby pozwolić na ucieczke !!-krzyknełam z nutka ironi.
-Uciekli-powiedział jeden z nich próbujac otworzyc kraty.
-Słabizna-zaśmiałam sie i wyciagnełam głowe na zewnatrz. Powiał witr a wilki zaczeły wychodzic w dziury.
-Nara-odparłami skoczyłam w przepaść. Spałam z szybkoscia światła. Magia powietrze dawała mi faje umiejetności. Gdy bylam blisko skał. Odbyłam sie powietrzem i poleciałm do przodu.
-Bum-zawoałam a zamek wybuch jak na zawołanie. Dałam im mała niespodzianke.-Do celi nie powinni wkładac kabli.
Leciałam śmiejac sie i podskakujac w powietrzu. Byłam radosna ze ich sie pozbyłam. Lika,Vivi, Rina i Sheily napewno już byli w watasze za to przedemna była dosyc długa roga. Leciałm spokojnie nie zwracajac uwagii. Na nic byłam radosna z takiego obrotu sprawy. Zawirowałm w powietrzu nad wataha. Widziałam wilki ,która patrza na moja radośc i rany które miałam po walce z basiorami. Z żadnej jednak nie leciał mi krew. Wyladowałm Przed Sheily.
-Mówiłam ze nic mi nie bedzie-powiedziałam. Prztyjaciółak odwróciła sie nagle i jakby zamarła z wrażenia.

(Sheily? Albo ktokolwiek?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz