Cos władało moja przyjaciółka a to nie wróżyło nic dobrego. Ustałam spogldajac jak moja przyjaciólka idzie. Na jej twarzy widniał przestach jednak szła całkiem normalnie.
-Choć Vivi-wyruciłam z siebie szybko i pobiegłam do przyjaciółki.
-Sheily...-powiedziałam rozgladajac sie wokół. Nie czułam nic ani nikogo. Usłyszłam walke. Podniosłam łape i jak najszybciej popedziłam do miejsca gdzie jeszcze sekunde temu odbywała sie walka. Rozejrzłam sie zdziwiona i pełna obaw. Nigdzie nie było nikogo.
Wołałam ich ile miałam sił w płucach. Wszystko na marne...
(Sheily?Gdzie byłaś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz