Obudził mnie w środku nocy skrzek otwierających się drzwi. Hm... Po chwili sobie przypomniałem że jestem u ludzi z..... zranioną Neferet. Już kilka dni minęło od jej operacji. Nie pozwalale m nikomu się do niej zbliżać oprócz dziecka i jego matki. Tym razem znowu przyszła ta kobieta. Otworzyła szeroko drzwi wyjściowe. Poczułem chłód...
-Musicie uciekać- powiedziała łagodnie.
Po tych, dniach, tygodniach nauczyłem się rozumieć niektóre słowa ale tych nie rozumiałem.
Ona westchnęła ale uśmiechnęła się pokazała drzwi i nas, po chwili zrozumiałem. Ale ja nie chciałem budzić Neferet, jeszcze całkowicie nie doszła do siebie. Już chciałem ją dźwignąć na plecy, lecz podeszła kobieta , owinęła ją w koc i podniosła. Wilczyca stęknęła, a ja na to zawarczałem.
-Nie chce jej zrobić krzywdy-powiedziała łagodnie, ja się uspokoiłem mimo że nie zrozumiałem całkowicie sensu.
Wyszedłem za nią na dwór. Położyła Neferet na sanki, a tam doczepiła coś chyba do by maskowało ślady sanek, podczebiła sznurek do mnie i powiedziała:
-Ruszaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz