Wylądowałam na ziemi.
-Grrrryyy- wyszczerzyłam zęby na obcego wilka. -ZOSTAW GO!! Jesteś na terytorium mojej watahy!!-rozkazałam tonem świadczącym że nie przyjmują sprzeciwu.
-"twojej watahy" haha ta nie będę się słuchał wilczycy.-zadrwił ze mnie.
Wyprostowałam się. I podeszłam do niego z luzem.
-Skoro tak bardzo chcesz dusić, zobaczymy jak będzie się czuł .-i odcięłam mu dopływ powietrza, uwolnił Golda i zaczął kaszleć.
-Nic ci nie jest?-spytałam Golda.
-(wdech) Nic ... chyba mi (wdech) nie jest.-wysapał.
Znowu spojrzałam na intruza.
-Masz coś jeszcze do weder?
Pomachał głową. Przywróciłam mu oddech ale za to uwięziłam go w mini tornadzie.
-Dobra nie wiem o co chodzi ale teraz mi wszystko wytłumaczycie. -powiedziałam spokojnie.
-Mogę zacząć.-powiedział Gold.
-Okej. A TY!-zwróciłam się do wilka.-Powiedz prawdę, uwierz nie chcesz okłamywać bo... silnej wilczycy.- i specjalnie sprawiłam że błysną za mną piorun. Może byłam za "ostra" ale nienawidziłam jak ktoś krzywdził kogoś z moich bliskich. A przez ostani rok i 6 miesięcy opiekowałam się Goldem .
Usiadłam na kupce liści.
-Słucham
(dokończ Gold)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz