Nieźle się porobiło! Gold poznał swojego.... ojca. Była opowieść i dużo
łez. Kate straciła moc... i w tym wszystkim ślub!!! Ja patrzyłem na to
wszystko z góry. W sensie dosłownym bo siedziałem na drzewie i
obserwowałem ich poczynienia. Gdy Nut pobiegła gdzieś z nowożeńcami. Ja
poszedłem do Ametsy. Wszedłem do jej jaskini . Siedziała tyłem do mnie i
studiowała jakąś książkę.
-Buu- krzyknąłem a Ametsa opuściła księgę.
-Ach! Look nie strasz mnie tak więcej!-powiedziała
-Przepraszam- powiedziałem i podeszłem do niej i zaczęliśmy się całować.
-Nie umiem się na ciebie długo gniewać.-powiedziała zarumieniona.
-Dobrze wiedzieć.
-Słyszałeś coś o tych nowych ścieżkach? -spytała nagle.
-Eee tak każdy ma chyba wybrać sobie jakąś.
-Acha a ja nie mam bladego pojęcia kogo.-powiedziała a ja spojrzałem się na nią.
-Żartujesz. Wiesz myślę że powinnaś studiować ścieżkę... tego...no... boga... Jak się nazywał ten bóg wiedzy.
-Chodzi ci o Thota?
-Tak Penhota- rzekłem
-Nie Thota-poprawiła mnie-I ja jeszcze nie jestem pewna...
-Dobra dajmy sobie z tym spokój.-powiedziałem i skłoniłem się.- Czy panienka zechciała by ruszyć ze mną w cudną podróż?
-Myśle że się zgodzę.- powiedziała i wybuchnęła śmiechem.
Pobiegliśmy nad wodospad. Zaczęliśmy się chlapać i śmiać. Zanurkowałem i
zobaczyłem średni otwór. W płynąłem do niego a Ametsa za mną.
Wybłyneliśmy w jakiejś jaskini. Byłą pięknie przyozdobiona. Nie mogłem
nie wytrzymałem. Zwróciłem się do Ametsy.
-Zostaniesz moją żoną?- wyjąłem rubin
( Ametsa dokończ bo nie wytrzymam)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz