poniedziałek, 3 września 2012

Od Galli c.d op. Zayn'a

- A, tak, tak! Ja jestem...
- Zayn! Zayn – usłyszałem. Spojrzałem na wejście do jaskini. Przy nich stała Gallia cała i zdrowa. Podbiegłem do niej.
- Gallio! Gallio! Nic ci nie jest! Nic – wysapałem.
- Tak, jestem cała. A ty jak się czujesz? – spytała zatroskana.
- Mi nic nie jest! Widzisz? Jestem cały – stwierdziłem.
- Tak, tak, darujmy już sobie te śpiewki – wtrąciła się Omena.
- Kim jesteś? – spytała Gallia.
- No nie, druga?! Jestem Omena, czarna z najczarniejszych wilczyc.
- To ty podpaliłaś nasz dom – krzyknęła Gallia i rzuciła się na wilczycę.
- Gallia nie...
- A masz padalcu jedny – krzyczała Gallia tarzając się z Omeną po ziemi.
- Gallia ona...
- A masz! Dobrze ci tak – krzyczała Gallia.
- Na wilczą paszczę zróbże coś bo ona mnie zaraz zabije – wrzeszczała wilczyca.
- Gallia! Przestań! To jest Omena! Ona nas uratowała – Gallia i wilczyca przestały się tarzać po ziemi.
- U... uratowała? – Jąknęła Gallia.
- Tak „padalcu”! Uratowałam was – fuknęła Omena.
- Oh, przepraszam... – Gallia zarumieniła się, a ja opowiedziałem jej o tym jak wilczyca nas znalazła.
- Tak, właśnie tak to było – potwierdziła wilczyca, gdy skończyłem jej historię.
- Ojej, tak mi przykro, że cię zaatakowa...
- Tak, tak, już dawno ci wybaczyłam. Czuję, że się polubimy. A teraz sio! Sio! Do wody! Jesteście cali czarni od sadzy! Wykąpiecie się to zjemy jabłka z ogniska.
- Jabłka – jęknąłem razem z Gallią.
- Tak, jabłka i nie marudzić mi tu póki nie spróbujecie!
- Yhym... – mruknęliśmy i wskoczyliśmy do wody.
- Wiesz... – burknąłem.
- Tak?
-  Martwiłem się o ciebie. Niezłego stracha mi narobiłaś!
- Głupek z ciebie – zaśmiała się Gallia – zamiast ratować siebie postanowiłeś ratować samice omega! To chore!
- To nie jest chore! Bardzo mi na tobie zależy – zrobiłem się cały czerwony.
- Wiesz, dla mnie ty też jesteś...
- No chodźcie kochasie, już jesteście umyci – krzyknęła Omena śmiejąc się. Pewnie słyszała naszą rozmowę i miała z tego nie mały ubaw. Oboje się zarumieniliśmy i wyszliśmy z wody. Otrzepaliśmy się.
Ogień już był rozpalony. Jabłka zamiast krwistej czerwieni teraz miały kolor raczej dobrze upieczonej babeczki.
- Jabłka gotowe. Szamać, nie gadać – powiedziała Omena widząc moją minę i minę Galli. Od niechcenia wziąłem jabłko do pyska.
- I jak? – spytała Omena.
- Mmm... Dobłe – wymamrotałem z pyskiem pełnym jabłek.
- Zayn ma raję – zgodziła się Gallia – pyszne te owoce!
- Omeno, czy mogłabyś nam opowiedzieć jakąś historię? – poprosiłem.
- Ja? No dobrze – zgodziła się wilczyca i zaczęła śpiewać:

„Byłam mała kiedy to zrozumiałam,
Przemocą nigdy się nie posługiwałam,
Rozumiałam co to miłość, radość.
I wiedziałam co to przyjaźń i moralność!
Ojcu się nie podobało to.
Wyrzucił mnie z rodziny ot co!
Ostatnia królewna,
Ostatnia watahy krewna...”

- Oh – westchnęła Gallia – ty jesteś...
- Tak, jestem ostatnią Królową Watahy Mrocznego Cienia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz